Anielski paradoks
I
Aniołowie skryli swoje twarze
Nie dosięgniesz ich wzrokiem
Zamkniętym między bielą a czernią
Twój słuch
Zaklęty w klawisze fortepianu
Nie wyłowi nic
Nie wyśledzisz cichych kroków
Nawet kiedy któryś z aniołów
Przyjdzie zabrać twoją duszę
Kiedy kroki twe
Na szlaku niewłaściwym
Rozbrzmiewac poczną
Anielska dłoń
Uzbrojona w nóż
Odetnie cię od życia
Bacz by drogi twoje
Zgodne z wytyczonym traktem były
Anioła nie zagniewaj
Bo marsowe jego oblicze
To jakbyś już
Poza nawias życia
Wyłączony został
Przed obszarami zagrożenia
Stopy swoje wystrzegaj
Bo tam
Każde ciała z ziemią zetknięcie
Może byc końcem wędrowania
II
Aniołowie nie okazali łaski
Kierunek objawiony nie został
I z jednaką niepewnością
W którąkolwiek stronę
Iść możesz
Nie wiesz
Kiedy nadejdzie
Któryś ze skrzydlatych prześladowców
Aby zwiastować ci zakończenie
Każda droga jednakowo właściwa
Wszystkie szlaki wieńczy ten sam kres
Czułe ramiona
By cię utulić
I odebrać postrzeżenia
Rozwarte z każdej strony
Aniołowie czekają
Zawsze gotowi
Aby wybawić cię od życia
Jak wybawili już Chrystusa
Buddę i Mahometa
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.