artystyczny nieład tych myśli
Całkiem tak sam w sobie na zewnątrz
zamknięty
Dostrzegam ten obraz z Tobą w roli głównej
z boku
Chce na to patrzeć poprzez kolorowe
myśli
Wyciągam tchnienie z obłoków dnia
Ciągła melodia Twoich słów nie przestaje
grać
To jest moja zmyślona forma przejawu
miłości
Boję się głośno powiedzieć tego czego się
boję
Uciekam z tym na różne krańce
wyrazistości
I nie pragnę niczego tak bardzo jak
Ciebie
Pokochać
Albo znienawidzić
Ranie swoje serce w głębi której nie ma
Nie stworzyłem jej nigdy tak naprawde
Ona nie istnieje tam we mnie w środku
Płaska pustka wypukła od bólu
Wady miłości dostrzegalne od zaraz
Zakrywane płaszczem nadziei
Czy Ty tego chcesz ?
Czy Ty tego pragniesz ?
Na takim samym zamyśle jak ja
Bo w nas tego jest tak dużo że chyba aż
tego nie ma
Czy to co nazywasz miłością ma jakiś sens
?
Uspokój się
Znajdź to po raz wtóry
Błagający i nikły, wysterylizowany śmiechem
świat
Popadłem w mistrzowską prowokacje bicia
serca
Ktoś każe prowadzić życie dolinami które
blaskiem oświecasz
Gdzieś tak stoję z boku
Kiedy na środku jesteś Ty
Tak patrzę na Ciebie
A Ty spoglądasz na mnie
Wynikamy sami z siebie
Nie tego tak pragnęliśmy
Wznoszą się na nas litościwe zapomnienia
Których w Tobie więcej płaczu niż we mnie
mniej łez
To taka artystyczna wizja nieładu tego co
teraz żyje
W nas
We mnie na pewno
Chwila w której już na zawsze poprowadziłem
się jedną ścieżką
Nie była chwilą a całym czasem Tobie
skradzionym
Daj mi jeszcze na chwilę wspomnienie na
nowo
I nie każ potem spoglądać z pokorą na to
wstecz
Pozwól zatriumfować chwili
Zjednocz nas na sekundę którą nazwiemy
wiecznością
Czuję to tak nagle jak gdybym nigdy tym nie
miał być
Za wcześnie jeszcze ??
A może raczej już za późno
My uciekamy od tego
My gonimy za tym
A razem nigdy nas nie ma
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.