atłasowa cisza
Przechadzałam się nie depcząc trawy,
z której spragnione Słońce spijało
poranną rosę
nie mącąc czystego błękitu nieba
bezlistne, wpółmartwe konary drzew
drapały jego brzuch
a ono śmiało się płosząc rozwydrzone
sroki
moje myśli ostygły i nie szamotały się
w obłędzie
było tam spokojne miejsce dla nas dwojga,
dla naszego razem
liście winogron usypiały mnie szelestem
wiatr pieścił bądź dmuchał gwałtownie
sen przyszedł i zabrał mnie na chwilę
tam gdzie cisza atłasowa
w kolorze dojrzewających jeżyn
Komentarze (9)
Ciekawy opis wejścia w wielką księgę natury, chyba
ktoś to powiedział ,nie pamiętam. Napisany duszą.
Pozdrawiam :-)
DoroteK, dziękuję również.Poprawiłam, nie wiem jak to
się dziś działo:-).Wychodziło to co wyjść nie miało:-)
takie psikusy...Pozdrawiam wszystkich:-)
dziękuję lojka, poprawiłam.
Ładny wiersz a jeżyny rzeczywiście mają piękny kolor,
pozdrawiam:)
ups... a czemu wrogi klimat?
ciekawa ta Twoja cisza, całkiem , całkiem :-)
Piekny wiersz w kolorze jezyn.Pozdrawiam serdecznie+++
To taki psikus ze strony portalu, aby się go pozbyć,
trzeba wejść w edycję wiersza i ręcznie usunąć:)A
wiersz jak dla mnie smutny.
O, wkradł się znak zapytania nie miało go tam być.