Autentyzm
1995.
Kryzys w uchwyceniu siebie (gdy uświadamiam
sobie siebie, przyglądam się sobie, to
gram)
Autentyzm dziecka jest wartością.
Nie ma mnie.
Miliardy rozdrobnionych myśli i
przebłysków.
- Ja. To puste słowo. Każdy może tak o
sobie powiedzieć. Każdy, i będzie to chyba
to samo. Gdzie tu może być mowa o innym
odcieniu emocjonalnym w trakcie
wypowiadania tego słowa. Ja. Ja. Ja. Ja.
Ja. Ja. To jakbym mówił ”jestem”, to mniej
więcej to samo mają na myśli wszyscy ci, co
widzą i słyszą jak ja.
- To w dużej mierze podobne, ale jednak nie
takie samo, przecież kogoś innego może
boleć brzuch, gdy to mówi.
- Nie, to jednak to samo, to, że go boli
brzuch to inna para kaloszy. Gdy mówi „Ja
jestem” i nie ma na myśli żadnej swej
cechy, stanu, to mówi to, co mówią i
miliony, i znaczy to to samo, co by
znaczyło u milionów ludzi.
- A więc wspólna ludzka płaszczyzna? Nie
wiem.
Jeśli tak, to identyczna, czy zawsze inna,
unikatowo zabarwiona?
To drugie raczej, ale że jesteśmy podobni
zdanie ma sens zrozumiały jednak.
Rozumiemy je, bo zabarwia je coś
podskórnego, które to rzeczy są podobne u
ludzi.
A więc to one są morzem, podstawą. Biologia
daje siłę słowu Jestem.
- Jestem który jestem - nie przejmuje
żadnym dreszczem.
Uczyniliśmy ze świadomości fetysz, a to
czubek piramidy. Operuje się pojęciami,
które biorą swoją moc z tego, do czego się
odnoszą.
Potem pojawia się mówienie do siebie na
„ty”. Przyjaciel, to głos świadomości.
Sprzymierzeniec u Castanedy, wewnętrzny
przewodnik itp.
Przyjaciel jest komentarzem. Mówi ci to, co
już wiesz.
Ja. Co jest jego treścią?
Ja opisuję, czuję, na początku nie gram.
Świadomość wie, że „ja” opisuje, że
odczuwa. Stanie z boku, dystans,
świadomość. Może to początek obserwatora.
Czy w końcu musi związać się z osobami
znaczącymi i stać sumieniem?
Obserwator jako obserwatorzy to oczy wielu,
zbiorowy obserwator, darzy sławą. Jeśli w
ogóle są archetypy to powinien być też
archetyp tłumu.
Sprawowanie kontroli, wydelegowana część
świadomości (uczuć, lęków),
zautomatyzowana, instynkt samozachowawczy,
natręctwo, nie dawanie sobie spokoju, bycie
pod presją. To była kiedyś wola, mus z
uczucia. Pamięć czegoś, kary, bólu, nagrody
– pilnowanie się, zawsze z boku, to
samoświadomość w funkcji obserwatora
(sumienia).
Ale bierze się z lasu dookolnej
świadomości, która też obserwuje.
2024.
Świadomość to coś więcej niż ja, albo
mniej.
Ja to coś więcej niż świadomość, albo
mniej, to samoświadomość plus zwierzę,
którym jestem, anioł,
nieświadomość, niewypowiadalne, śpiące,
instynkty - to kim się jeszcze stanę, kogo
nie poznam.
Świadomość zalewa ja, odciąga od działania,
celu, bo „zdajemy” sobie sprawę z tego, co
obok, pojawia się przyglądanie się
przyglądaniu - u introwertyków - i nowym
rzeczom i ludziom, u ludzi mniej
introwertycznych.
Świadomość to jakaś pre albo osoba w nas. Z
niej pączkują różne ja (ja to
samoświadomość, ale może być myślowa,
uczuciowa…).
Nieświadomość to morze w mroku.
Rozświetlane morze Głębi to spontan.
Tutaj rozświetlanie jest działaniem
pierwszym.
Świadomość to osoba, w której się
zanurzamy,
wspólna, może, ale każdy jest płatkiem
niepowtarzalnym.
Jestem jaskinią i światłem wpadającym do
niej.
To światło to zewnętrzno-wewnętrzne słońce
Prawdy,
które nas przerasta.
„ w przybrzeżnych skałach na tle gwiazd
rozprysk śliny”
(Belamonte, Granice)
Świadomość jest zalewającym nas morzem, czy
to co pod nią, nieświadomość?
Może spontan – to co na styku – jest
zalewającym nas morzem?
„któż powiedzieć umie” (Nasadasiyasukta)
Komentarze (4)
Lubisz się w tym grzebać, Seno!
Nieżle Ci to idzie.
Głos mój!!!!
sturecki. bo chce wprowadzic .ponaswietlac. zanim i
wiersze beda. ale moze niepotrzebnie ale chce ja
najpełniej dac . upór
"Autentyzm" jest głębokim rozważaniem nad istotą
świadomości, tożsamości i relacji między nimi,
poruszając wiele filozoficznych i egzystencjalnych
kwestii. Aż głowa puchnie ...
(+)
ciekawe te Twoje filozoficzne rozważania na temat
samoświadomości.