Ballada o upadłym Aniele...
Rankiem, gdy mgła nocna opada,
dziewczyna urocza nad jeziorem się
zjawia,
blada jej cera, ciemne włosy,
delikatna skóra, błękitne oczy,
wędruje ulicami miasta małego,
szukając kochanka tu zagubionego,
"Piękna dziewczyno rozejrzyj się wokół,
czyż tu wielu młodzieńców nie ma Cię na
oku?
Czyż nie wielu stara się o Twe względy,
gdy rankami i wieczorami przechadzasz się
tędy?"
Dziewczyna tylko głową skinęła,
i dalej ścieżka przed siebie podążyła.
I gdy wieczór zaczął nadchodzić,
a słońce powoli zaczęło schodzić,
nad jezioro, do lasu ruszyła,
i w mgle nocnej się rozpłynęła.
I tak, co dzień rankiem się zjawia,
i bezszelestnie znika, gdy mrok zapada.
"Dziewczyno zdradź nam imię swe,
czemu znikasz i pojawiasz się we mgle?
Czemu nie przystaniesz i posłuchasz przez
chwilę,
kochanka szukasz dobrze wiem czy się
mylę?
Dziewczyno, co znikasz w wieczornej
mgle,
zatrzymaj się i wysłuchaj mnie.
Uroda Twoją mnie zachwyciła,
Serce moje pochwyciła,
Zostań ze mną tu nie opuszczaj mnie,
Z Tobą chce być, bo chyba kocham Cię."
Dziewczyna mu w oczy spojrzała,
Zaskoczona wyznaniem, które usłyszała,
"Jak możesz mnie kochać" spytała
szczerze,
"Ja w Twoje wyznanie ani trochę nie
wierze"
To mówiąc poszła dalej,
Jednak chłopak nie zrezygnował wcale.
"To pozwól spacerować mi z Tobą tu
Chce być przy Tobie, iść u Twego boku"
I tak wędrowali przez dzień cały,
Ona nie zwracała na niego uwagi.
Gdy wieczór nadchodził dziewczyna zniknąć
chciała,
Chłopaka wciąż obok siebie widziała,
"Gdzie odchodzisz i znikasz w tej mgle?
Pozwól do domu odprowadzę Cię."
Jednak dziewczyna grzecznie odmówiła,
W głąb lasu pobiegła i tam się
rozpłynęła.
Chłopak zrezygnowany szedł ścieżkami w
lesie,
myśląc, co kolejny dzień przyniesie.
Oddał pięknej dziewczynie serce,
a ona jego miłości nie chce.
Wtedy zza drzem stado wilków wychodzi,
szczerzą kły warczą, a słońce coraz niżej
zachodzi.
Wnet u boku młodzieńca postać się
zjawiła,
I jednym słowem wilki odpędziła.
Chłopak nie zdążyła spojrzeć na
zjawisko,
mimo że było bardzo niego blisko,
ciemnością zaszły mu oczy,
i krainę mroku wkroczył.
Gdy się ocknął dziewczyna nad nim stała,
bladym uśmiechem go powitała,
Jednak była inna, niż gdy spacerowała we
dnie,
"Jesteś prawdziwa czy ja ciągle śnie?"
Tajemniczym uśmiechem go z tropu zbiła,
skrzydła czarna na plecach złożyła.
Ręce bliznami zdobione,
pod rękawem schowała, gdy spojrzał w ich
stronę
"Czyżbym przeraziła teraz Cię?
Nie tak dawno mówiłeś, że kochasz mnie"
Wyglądem anioła przypominała,
chodź mroczną tajemnice przed światem
chowała.
Czarne piórka w skrzydła na jej plecach się
układały,
na ręce cięcia na twarzy podobne rany.
Chłopak wsta i spojrzał na dziewczynę,
Nie spodziewał się, że ukrywa ona tyle.
Chwycił jej ręce, ucałował dłonie,
spojrzał w oczy poczuł, że w nich tonie.
"Piękna dziewczyno nadal kocham Cię,
Czy wreszcie zdradzisz imię swe?
Skąd piękne skrzydła na twych plecach się
wzięły?
Czemu tak cudne ręce się cięły?"
I na sprzeciw dziewczyny nie zważając,
Pocałował ją serce swe oddając.
"Skąd skrzydła pytasz, umierając
zdobyłam,
zginęłam, gdy ręce bliznami zdobiłam,
kochanka szukałam by zaznać spokoju
wiecznego,
a teraz nie chce odchodzić, gdy odnalazłam
mi wiernego,
którego nie przeraziły me rany,
Który naprawdę jest mi oddany.
jednak zostać tu dłużej nie mogę, choć
chcę,
ja też chyba pokochałam Cię"
To mówiąc skrzydła rozłożyła,
i wysoko w niebo się wzbiła,
zostawiła młodzieńca samego w lesie,
co teraz kolejny dzień mu przyniesie?
Na pamiątkę jedno pióro mu zostawiła,
i do miejsca spoczynku go zaprowadziła.
Na oczach młodzieńca napis na nagrobku się
pojawił:
"Odeszłam z tego świata, gdy mój prawdziwy
kochanek się zjawił.."
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.