U balwierza
Raz chrząszcz przyszedł do balwierza:
- Pan uczesze mnie na jeża.
Wolę Bożą, mistrzu, czuję,
Ostrzę zęby na szczeżuję.
Grzeszyłbym z nią w szczawiu, w zbożu,
W Krzny dorzeczu, na Pomorzu,
W Pszczynie, w Praszce i w Mszczonowie,
W Zabrzu... Wszędzie, że tak powiem.
Na to balwierz ostrząc brzytwę:
- Strzeż się chrząszczu, bowiem sny twe
Utopieniem tobie grożą,
Bo szczeżuje żyją w morzu,
Może także w słodkich wodach
I dla chrząszczy szczeżuj szkoda.
A chrząszcz odrzekł: - Mój balwierzu
Jestem pływak żółtobrzeżek,
Nie obchodzą mnie ni krzty twe
Ostrzeżenia. Wczoraj strzykwę
Poderwałem, no i było
Z strzykwą w Strwiążu bardzo miło.
Chcę z szczeżują (miast brzmieć w
trzcinie)
Przeżyć wielki romans w Pszczynie.
Komentarze (18)
:)
Dobrego dnia:)
połamałam język z rana
teraz jestem
łania WYGIMNASTYKOWNA
pozdrawiam Mistrza:)
Popatrz, a ja sądziłam, że on tylko w Szczebrzeszynie
:-))))