Baśń Magiczny Dąb Dla Dzieci
Dawno dawno temu w malowniczej krainie
panował król. Jego poddani mówili o nim
same dobre rzeczy. Jak każdy szanujący się
władca, król miał (on) nadwornego maga.
Zadaniem nadwornego czarodzieja, było
przewidywać, wydarzenia które mogłyby
zagrażać królestwu. Największą siłą króla,
nie było liczne wojsko, ale tajemnicze
drzewo rosnące w głębi lasu - Tysiącletni
Dąb. Nie było to zwyczajne drzewo, lecz
magiczne i potrafiło mówić. Nadworny mag,
raz na jakiś czas, chodził rozmawiać z
magicznym drzewem, ponieważ to one, dawało
mu dar wizji w zamian za, opowieści o
świecie po za lasem. Król miał jednego
syna, który bardzo pragnął zostać magiem,
lecz król dobrze wiedział, że nie każdy
mógł nim być. Po jakimś czasie, król nie
chcąc już odmawiać swojemu synowi, wezwał
nadwornego czar-mistrza i poprosił go, aby
zabrał jego pierworodnego do Magicznego
Dębu. Mag wiedział, że nie może odmówić
królowi, ale korzystając z okazji,
powiedział mu, że miał mglistą wizję w
której widział - ogień i dym na tle
królestwa. Król po chwili zastanowienia,
uznał, że mag powinien rozjaśnić swoją
wizję, więc podróż do mówiącego dębu,
powinna rozpocząć się jak najszybciej.
Oboje zdecydowali, że mag wraz z młodym
księciem, wyruszą jutro z samego rana. Mag
i syn króla wyruszyli skoro świt. Po całym
dniu wędrówki, dotarli na miejsce, było już
ciemno. Drzewo dumnie stało na środku
polany, a na niebie migotały gwiazdy. Mag
powiedział:
- Witaj Wiekowy Dębie, przybyłem wraz z
synem króla, abyś dał mu magiczną moc,
której tak pragnie.
- Jesteście już wyczerpani, wędrowaliście
cały dzień, odpocznijcie pod moją koroną, a
jutro porozmawiamy, odpowiedział dąb.
Zrobili według rady. Podczas snu Dąb
przemówił do maga słowami (Mój czas dobiega
końca, obudź się i wejdź na mój szczyt,
zerwij złotego żołędzia i ukryj go do
czasu, gdy znajdziesz dla mnie nowy dom)
Czarownik zrobił tak jak dąb prosił, choć
nie rozumiał dlaczego żywot dębu miał się
skończyć. O poranku obudzili się obydwoje.
Syn króla podszedł do dębu i powiedział:
- Daj mi moc czarowania godną następcy
tronu
Dąb zaszeleścił liśćmi ale nic nie
odpowiedział. Po chwili książę znów
przemówił:
- Rozkazuję ci dać mi moc czarowania
Dąb roześmiał się głośno i rzekł:
- Młody chłopcze, twój ojciec i król tej
krainy, wiedział że nie każdy zasługuje na
to, żeby władać magicznymi mocami, ale nie
chciał ci tego powiedzieć, więc ja ci to
mówię.
- Rośniesz na ziemi należącej do naszego
królestwa, więc jesteś poddanym króla, masz
zrobić to co ci każę, wykrzyczał
chłopak.
- Rosnę tutaj dłużej niż potrafisz sobie
wyobrazić, a ty masz zaledwie kilkanaście
lat, jak zatem chcesz władać mocą z którą
wielu mędrców nie potrafi sobie poradzić,
wyznał dąb.
- Jestem synem króla, który jest mądry,
więc i ja jestem, powiedział wyniośle.
- Nie obdaruję cię magią, dlatego że twoje
serce nie jest czyste i dlatego że chcesz
zabrać, a nie masz nawet powodu. Odejdź i
nie wracaj (powiedziało drzewo milknącym
głosem)
Młody książę, poirytowany, rozkazał
wyruszyć jak najszybciej w drogę do zamku.
Całą podróż, młody dziedzic tronu milczał.
Kiedy wrócili na zamek, książę opowiedział
o całym zajściu królowi i zażądał, aby jako
karę, za sprzeciwienie się jego woli, dąb
został spalony, inaczej nigdy więcej nie
odezwie się do ojca. Król posmutniał, lecz
nie chciał aby jego syn, już nigdy się do
niego nie odezwał, więc z żalem, rozkazał
sługom spalić wiekowy Magiczny Dąb.
Nadworny czarodziej był zrozpaczony, ale
przypomniał sobie że ma złoty żołądź z
korony magicznego drzewa. Jeszcze tego
samego wieczoru, udał się na wzgórze i
zasadził nasiono. Następnego dnia
wieczorem, kiedy słudzy króla dotarli do
mówiącego dębu, zabrali się za układanie
stosu drewna i późnej nocy rozniecili
ogień. Dąb płonął całą noc, a kiedy już
zaczynało świtać, a ogień strawił go już
doszczętnie, nad królestwo nadciągnęły
czarne chmury, po czym rozszalała się
burza, jakiej jeszcze nigdy nie było i
trwała trzy dni i trzy noce. Król wezwał
nadwornego maga i zapytał:
- Co teraz zrobimy? Bez mądrości Magicznego
Dębu?
- Królu, we śnie dąb poprosił mnie, abym
zerwał jego złoty żołądź i tak uczyniłem.
Posadziłem go, poczekajmy aż urośnie,
wyznał czarownik.
- Musimy utrzymać to w tajemnicy. Nikt nie
może o tym wiedzieć - odparł król.
- Niech tak będzie - odpowiedział odchodząc
czarodziej.
Minęło wiele lat, królestwo trwało w
pokoju, a nadworny mag, doglądał co jakiś
czas, dębu który wyrósł z nasiona. Król był
już stary i zmęczony, zaczął chorować, więc
mag udał się do dębu - ze złotego żołędzia
i pyta:
- Słyszysz mnie ? Potrafisz mówić ?
- Tak, jestem tym kim byłem, magicznym
dębem, odpowiedziało drzewo.
- Nasz król wydaje się być u kresu sił, czy
możesz jakoś pomóc?
- Wejdź na mnie i odszukaj złote liście.
Zrób z nich napar i poproś, aby przed snem
Król i jego syn go wypili.
Mag zrobił tak jak zlecił dąb. Kiedy
nazajutrz, po wypiciu wywaru, król i jego
syn się obudzili, zauważyli zmianę, po tym
jak każdy z nich podszedł do lustra. Król
zobaczył że znów jest młody, a dziedzic
tronu że stał się starcem. Książe, nie
czekając ani chwili, poszedł tak szybko jak
mógł do Króla. Oboje widząc siebie
nawzajem, zrozumieli że pozamieniali się
wiekiem. Śpiący mag został wyrwany ze snu i
zaciągnięty przed oblicze króla i księcia.
Król zapytał:
- Czy wiedziałeś co się stanie po wypiciu
tego wywaru?
- Wiedziałem jedynie że miał pomóc,
odparł.
- To prawda, mi królowi dał młodość, ale
mój syn jest starcem, masz jak najszybciej
sprawić, aby znów stał się młody,
powiedział Król.
- Dobrze, zrobię co w mojej mocy, aby
książę znów odzyskał młodość, odparł
zdenerwowany czarodziej.
Kilka chwil później, mag był już w drodze
do Magicznego Dębu, szedł modląc się o to,
aby drzewo przywróciło młodość synowi
króla. Kiedy dotarł na miejsce - zapytał
zdenerwowany:
- Czy właśnie tego chciałeś? Odegrać się na
potomku króla?
- Sprawię aby znów był młody, jeśli uznam,
że na to zasługuje, niech przyjdzie do mnie
sam, ale ma o tym nikomu nie mówić. Odrzekł
cichnącym głosem. Mag, po powrocie do
zamku, powiedział synowi króla co ma
zrobić. Książe, z niechęcią, udał się w
miejsce, dębu i powiedział:
- Jestem tak jak chciałeś, spraw bym znów
był młody!
- Przychodzisz do mnie znowu i znów żądasz,
a nie prosisz.
- Za to że kazałeś mnie spalić, pomogę ci,
pod jednym warunkiem, zrzekniesz się
korony, na rzecz nadwornego maga, wtedy
znów staniesz się młody, jeśli nie -
umrzesz niebawem. Teraz odejdź,
powiedziałem ci wszystko. Książe wiedział
że nie ma wyboru, udał się do zamku i
powiedział królowi co usłyszał od drzewa.
Król zgodził się i mianował nadwornego maga
następcą tronu. Z samego rana, Król
przyszedł obudzić syna i zobaczyć, czy jest
znów młody i tak było. Potomek króla był
wściekły że stracił prawo do tronu, więc,
kolejny raz zapragnął zabić Magiczne
Drzewo. Wziął siekierę i szedł w stronę
drzewa. Im bliżej był drzewa, tym bardziej
się starzał, lecz o tym nie wiedział,
jedynie coraz ciężej mu się szło. W końcu,
dotarł na miejsce w którym rósł dąb,
wyciągnął siekierę, uniósł nad głowę, wziął
zamach i wyzionął ducha. Po południu
wszyscy w zamku byli zaniepokojeni, tym że
syn króla zniknął. Nadworny mag, domyślił
się, gdzie mógł udać się potomek królewski,
więc udał się do Magicznego Dębu. Nie mylił
się, znalazł tam księcia, lecz już
nieżywego. Zabrał jego ciało do zamku.
Zrozpaczony król, rozkazał sługom aby
ścieli drzewo, ale nikt nie chciał tego
zrobić, znając jego wielką moc. Król
postanowił że zrobi to sam. Tak jak jego
syn wziął siekierę i idąc w stronę drzewa
stawał się coraz starszy. Kiedy dotarł na
miejsce, wziął zamach i wbił ostrze
siekiery w pień, po czym umarł. Nadworny
mag, udał się za Królem z dworzanami, na
miejsce rosnącego dębu i znalazł tam
nieżywego króla. Wyciągnął on siekierę
wbitą w pień drzewa i spłynęła po nim
żywica, momentalnie twardniejąc, po czym
usłyszał (zabierz moją łzę, a będę zawsze
przy tobie) Tak zrobił. Następnego dnia
został koronowany i stał się królem, lecz
ludzie, jego lud, znając historię drzewa,
bali się jego mocy i zażądali jego
spalenia. Król czarownik musiał wysłuchać
głosu poddanych i rozkazał łucznikom z
oddali ostrzelać drzewo podpalonymi
strzałami. Drzewo spłonęło i poddani znowu
zaczęli być spokojni. Nowy Król, pewnego
wieczoru, wyjął łzę magicznego dębu i
powiedział do niej (Teraz jestem sam, jak
mam sobie poradzić bez ciebie) i usłyszał
głos (Jestem razem z tobą, osadź mnie w
koronie, a będziemy panowali nad królestwem
razem) Król nakazał osadzić łzę dębu w
koronie, dzięki czemu, mógł już zawsze
liczyć na radę ducha magicznego dębu. Taka
jest kolej rzeczy
Po wielu latach, król był już stary, nic go
nie cieszyło i nic go nie smuciło. Jego
poddani go kochali, a on kochał ich.
Zastanawiali się dlaczego (on) był sam...
Bali się, że gdy odejdzie, Królestwo
popadnie w nie ład. Król, od czasu do
czasu, przechadzał się po targu na
włościach swojego królestwa, jak on to
mówił - po to żeby się jeszcze trochę
uśmiechnąć. Król był piękny, jak wiele
kobiet to mówiło, po cichu, jak od czasu do
czasu słyszeli niektórzy faceci - gdzieś
tam, gdzieś tam, gdzieś tam. Rozpętała się
dyskusja, co kiedy król odejdzie, co
zostanie, a co zniweczeję. Ustalili, że to
na pewno byłoby dobre, żeby Król wiedział,
co oni wiedzą, a oni co król i do tego ma
dojść! Jeśli do tego nie dojdzie, nie
będzie, ani królestwa, ani poddanych, ani
króla no chyba że Król, zdecyduje się
poślubić którąś z jego adoratorek. Król
zadecydował i jak zazwyczaj w swojej
mądrości i roztropności, podjął najlepsze
rozwiązanie. Kandydatki - bo to co na pewno
byłoby dobre, według poddanych, było akurat
niemożliwe - mogły zgłaszać się na
spotkanie i tak król się zastanawiał...
Jedna za gruba, druga za chuda, jeszcze
inna zbyt piękna i tak dalej - i tak dalej.
Poddani zaczęli modlić się o cud...
Kandydatki dalej się zgłaszały . Jedna
piękniejsza od drugiej, druga od trzeciej -
król zaczął łapać się za serce i powiedział
- potrzebny jest cud. Kandydatek nie było
już wiele, ale były, były trzy. Król
objaśnił co następuje - macie wybrać między
sobą, która z was zostanie królową. Jedna
stwierdziła - Bo jestem najpiękniejsza -
inna - Dlatego bo jestem najmądrzejsza - a
ostatnia stwierdziła - Bo tak chce. Podobno
król wybrał roztropnie, a taka jest kolej
rzeczy.
Z po za królestwa zaczęły napływać
opowieści o tym co wy wiecie, a czego my
nie wiemy i jak to nie jest, że u was nie
ma, a u nas jest i u was też jest, ale
inaczej i dlaczego każdy od was mówi -
linia życia...
I wszyscy żyli długo i szczęśliwie i król
nie umarł chociaż odszedł i stał się
magicznym dębem którym możliwe że zawsze
był.
Nie do wiary prawda? I to jest ta prawda
nie każdy wierzy.
Koniec?
Komentarze (9)
"AMOR1988" Dziękuje za komentarz BARDZO MI MIŁO
Przeczytałem wolno z wielkim skupiskiem.
Fascynująca i wciągająca bajka.
Lubię takie.
"Damian Moszek" Dziękuję za miły komentarz. Przy
okazji... Poprawiłem co nieco pisownię :)
Ciekawy wiersz
Dziękuję "mariat" za komentarz i głos. (dorośli winni
wyciągać wnioski) - Ta część komentarza najbardziej mi
się spodobała... Moim zdaniem każdy powinien
przeczytać, ba nawet film można zrobić :)
Punkt dałam w drodze wyjątku jako zachętę za włożoną
pracę, bo Sturecki ma rację odnośnie poprawności.
Wstawiane utwory, moim też zdaniem, powinny być w
maksymalnym stopniu dopracowane.
Z kolei jeśli chodzi o kwalifikację - to czy dla
dzieci? Materiał tu zawarty raczej dla dorosłych, bo
dzieci jeszcze tego nie zrozumieją, a dorośli winni
wyciągać wnioski.
Dzięki "anna" bardzo mi miło. "sturecki" dziękuję za
komentarz postaram się niebawem poprawić pisownię.
Zraziły mnie błędy ortograficzne, chyba, że są
zamierzone, co raczej mi się nie wydaje. Tym razem
głosu nie dam.
czytałam z zapartym tchem.