Będąc wciąż sam ...
Unoszę się porywając Ciebie w marzeniach, w
obłokach,
Chowając górskie szczyty, niedostępne dla
ludzi na stokach,
Ukryci w chmurach, przed nimi, swą
wstydliwą nagością,
Tak sami, szczęśliwi, wolni ….
ogarnięci miłością,
W moim spojrzeniu, powoli, obraz Twój się
odsłania,
Będący sumą moich uczuć, sferą w nich
pożądania,
Gdy Płyniesz tak blisko mnie, na
wyciągnięcie ręki,
Oddalasz ode mnie codzienność, problemy i
lęki,
Okryta lepką, bajeczną mgłą, niczym pianą
jak Afrodyta,
Delikatnie odsłaniam Twe ciało, kroplami
Jesteś wciąż pokryta,
Rozpalam ustami tuląc Cię w uniesieniu,
całując skronie,
Nagiego, aksamitu skóry wciąż głodne są
moje dłonie,
Nagle dzwonek przywraca mnie do
rzeczywistości,
Otwieram drzwi niepewny w swym szczęściu
skrytości,
Stoisz Ty, chłodem lekko owiana,
uśmiechnięta, radosna,
Unoszę Cię z sobą, bo w naszych sercach
panuje wiosna.
Komentarze (2)
Wiersz jest jak pieszczota we mgle, jak ulotność myśli
we śnie. A ten sen jest jak na jawie, rozkosz budzi
się w miłości lawie. Jest zadowolenie które w obłoki
uniesie, przeszywa jak wiatr przed burzą po lesie.
Jest też rozkosz namiętności jak w rzeczywistości i
bliskość ciała w ramionach wieczności. Są w wierszu
dłonie gorące, powodujące, że ciało staje się drżące.
Wiersz jest prologiem dla czaru... jaśniejącego dnia i
nocy bezmiaru.
Bardzo głęboki w uczucia ten wiersz, taki lekki i
'wchłania serce czytelnika'.... Wiersz ukazuje miłość,
taką niepewną, ale prawdziwą... Podoba mi się...
Dlaczego tak jest, że brak nam odwagi do wypowiadania
słów, na których brzmienie być może Ktoś właśnie
czeka.