bez przedawnienia
ze sreberka po czekoladzie
wypadło butwiejące wspomnienie
i znów rozrywa na strzępy
prawie poukładany świat
znów maleńkimi, drżącymi dłońmi
które bez sensu zawijam w pięść
próbuję wydrapać z dziecięcego brzucha
znamiona jego brudnych rąk
pachnące budyniem włosy
znów przykrywają roztrzęsioną szyję
a wśród baniek mydlanych jeszcze raz
pękają z trzaskiem ufne źrenice
szoruję do bólu delikatną skórę
naznaczoną na zawsze parkingową
perwersją
w poranionej głowie zbudowałam mu pomnik z
ołowiu
niech nie pozwoli wznieść się
nawet najlżejszym myślom
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.