Bez znieczulenia
Sen pękł jak mydlana bańka
przebity krzykiem budzika
oczy razi blask poranka
bez znieczulenia w nie wnika
Resztki snu zbieram z poduszki
w uśmiech zmieniam je na ustach
kawą strącam z powiek łuski
rzeczywistość w ramie lustra
Jeszcze sięgam po optymizm
tak wiele go dziś potrzeba
nadziei kawał olbrzymi
odkroję wraz z kromką chleba
Tak po zęby uzbrojony
jestem gotów z dniem się zmierzyć
swoich marzeń będę bronić
po swojemu chcę go przeżyć
Komentarze (13)
Po jego przeczytaniu też gotowa jestem:) przepełnia
optymizmem, nadzieją i chęciami:)))
Przeczytałam wiersz późnym wieczorem,a szkoda bo
wiersz naładowany jest optymizmem na cały
dzień...chociaż uśmiech na dobranoc też jest bardzo
potrzebny...świetny
wczesna godzina zabiera sporo optymizmu
bardzo fajnie się czyta .
Sympatycznie chwytasz budzący się dzień, budząc się
bez żadnego znieczulenia jak przystało na dżentelmena,
bez ociągania się i stękania z optymizmem na twarzy.
Ładny wiersz.
i z nadzieją w nowy dzień... Bardzo fajny wiersz.
Pozdrawiam.
"kawą strącam z powiek łuski" ... fajna metafora,
przypadł mi do gustu cały wiersz :)
najważniejsze to bronić swoich marzeń...i życie
przeżyć po swojemu... wiersz ładnie napisany
Bardzo ładny wiersz.Pozdrawiam
Ostatnia zwrotka przypadła mi-swoich marzeń należy
bronić:)
Tak, w dzsiejszej rzeczywistości potrzebny jest
optymizm i niezachwiana wiara w nadchodzący o poranku
dzień, bardzo dobry wiersz na dużego plusa.
Trudno o optymizm gdy wcześnie wstać trzeba ale
optymizm wewnątrz jest siłą witalną a Tobie się udaje
Bardzo ładny wiersz
Pięknie opisałeś swoja walkę z nocnym rozleniwieniem.
Myślę,że każdy pracujący mógłby podpisać się pod twoim
wierszem.
Nie lubie wczesnego wstawania. Ranek jest od spania.