BEZUSTANNIE...
Brnę drogą tak zawiłą,
jedyną wśród bezdroży.
Nie mam wyboru,
bez przystanku, bez oazy...
idę wciąż przed siebie.
Ścieżki życia dawno zgubione,
na poboczu trawy
po horyzont wypalone od słońca.
Szlak mój kręty,
na nim wciąż spotykam
bezimienne cienie.
Chodzę, szukam szcześcia.
Wkładam w to swą wiarę i swą siłę,
znaleźć nie mogę.
I wciąż idę,
bezustannie patrząc przed siebie.
Dlaczego w życiu spotyka się tylu fałszywych ludzi...? ;( ;( ;(
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.