Biały szum
Przedzieram się przez gąszcze traw. W
słońcu padającym z ukosa. W zarysie obłoku…
W deszczu. Idę. przemieszczam się jak
cienista, senna mara…
Wszędzie wokół radioaktywny pył…
Nie zmyły go deszcze.
I nie zmyją.
Zbyt głęboko
wryła się straszliwa śmierć.
Tam, w tej kępie krzewów, wątłe korzenie.
Ostre liście raniące do krwi.
Jestem jak ta barowa ćma, co się miota ze
skrzydłami
oblepionymi błotem.
To już się działo tyle razy.
I dzieje nadal. I wciąż…
Jak te przechadzki wzdłuż żeliwnych rur
w podziemiach jakiegoś dawnego życia.
W tej pustej ziemi całują mnie czyjeś
lodowate wargi.
Kto tu jest? Czy jest tu kto?
Znowu te same majaki.
Mrugają do mnie
w oparach absurdu.
Jakbyśmy się znali od lat.
Wlecze mnie po bezdrożach mojej
podświadomości
cała flotylla
niestrudzonych widm.
(Dla nich to żaden mozół)
I mimo powtarzalnych do znudzenia chwytów
wciąż daję się na to nabierać.
Bolą mnie już te słowa
wypowiadane z metalicznym zgrzytem, w
stukocie żelaznych kół.
Kto go wystukuje?
Nie wiem.
W przedziale wagonu, obok,
przytula się
do mnie
pusta przestrzeń.
Skrzydła zasłon
omiatają w pędzie skronie…
Dokąd tak jadę w tym szale podróży i gubiąc
samego siebie?
Szepty w półmroku. Jakieś ciche
westchnienia…
Ktoś coś pisze, próbując ułożyć z
rozsypanych fragmentów spójną całość.
Pod dyktando sennej zjawy zakutej w mżącą
szarymi pikselami zbroję. O twarzy jakoś
dziwnie znajomej.
Kto tu jest?
Ja? Ty?
Czy może ktoś jeszcze? Wiesz, nie mam siły
wstać.
Przetacza się w tę i z powrotem,
po podłodze,
pusta butelka po alkoholu.
Więc leżę, patrząc jak przepływa nade mną
to sine oblicze pełne obojętności.
Mówi do mnie, poruszając
w milczeniu obrzękłymi ustami.
Tato, to ty?
Nasłuchuję…
Lecz nic. Jedynie pulsująca w uszach
cisza.
Jakby odkupywał w ten sposób winę
za sprowadzenie mnie na ten padół. Spętany
światłem.
I rozpraszał się stopniowo, zamieniał w
jednostajny biały szum…
(Włodzimierz Zastawniak, 2024-04-30)
https://www.youtube.com/watch?v=loTWQnd8NYI
Komentarze (3)
Tajemniczo... pozdrawiam
zatrważające, ale wciągające obrazy.
Wersy adekwatne do podkładu muzycznego, razem tworzą
przejmująco -mroczną całość, jak z obrazu
Beksińskiego.
Kłaniam się. +