bio gram
w przeludnionym hospicjum - samotność
nie śpi
w pojedynkę kawałek po kawałku
nadzieja rozkłada się na agonie
w hospicjum dłonie - głaszczą ból
ból jest terminalny - minie gdy zwieńczy
życiorys
życiorys to skrócony akt umierania
zaczyna się od parcia
cięcia pępowiny
pierwszy oddech i krzyk - cichnie
na końcu korytarza hospicjum
które umownie nazywamy życiem
aby móc brać za dobrą monetę
słońce w prenatalnej pozycji
o świcie
Komentarze (31)
Warto, pomiędzy cięciem pępowiny a ostatnim oddechem,
cieszyć się każdą chwilą.
Pozdrawiam :)
Bardo życiowe pozdrawiam;)
jastrz, dzięki za komentarz.
Hospicjum to miejsce, gdzie się dożywa. Porównanie
całego życia do hospicjum moim zdaniem chybione.
Oczywiście wszyscy żyjący kiedyś umrą. Ale czasami
jednak zdarza się żyć pełnią życia...
andrew, zmegi, dziekuję Wam :)
Bardzo fajny i dobry wiersz i zatrzymuje:)pozdrawiam
cieplutko:)
ale mocno zagrałaś...świetny, refleksyjny wiersz i
zrobił na mnie duże wrażenie:) pozdrawiam Ela
Wiem o czym mowa w wierszu, ale chciałam napisać kilka
słów po przeczytaniu komentarza Stumpy.
niezgodna, dzieki za czytanie i refleksje. Każdy z nas
ma spojrzenie własne. I o to chodzi. A jeśli nasze
pisanie skłania do rozważań, czy prowokuje do nich -
to chyba dobrze. :)
Pozdrawiam
...Elu,sam pomysł bardzo na tak, jednak nie zgadzam
się z tym zwrotem 'dłonie głaszczą ból'...
głaskanie kojarzy się z czymś dobrym, a więc one
'zagłaskują' to cierpienie, a tu wychodzi, że jakby
one były kojące dla bólu, a nie dla cierpiącego...
...życiorys nie jest skrótem umierania, raczej na
odwrót, to akt umierania, jest skrótem
życiorysu...ludzie, którzy otarli się o śmierć, mówią
często:- Życie przeleciało mi przed oczami w pigułce!
to moje sugestie, miłego popołudnia Elu:))
Masz rację, Danusiu. Dziekuje za Twoje wnikliwe
czytanie tekstu ZE ZROZUMIENIEM.
Elu, temat trudny, ale jest czescia kazdego z nas,
warto pisac takie wiersze, bo jak powiedzials, te
swity, kolejne wschody slonca, warte sa podziwiania...
wiesz takie tamaty sa niedounikniecia, bo sa tak stale
jak narodziny i nie mozna zaslonic oczu i mowic, z
enas nie ma, jest zycie, jest i smierc...
najwazniejsze aby tak przy narodzinach jak i przy
smierci nie byc samym, miec kogos kto z nami bedzie
wypatrywal, wpatrywal sie w nowowschodzace
slonce...Usciski Elu.
weno, ależ nie to jest przedmiotem rozważań w tym
tekście!
Przeczytaj uważnie - /hospicjum
które umownie nazywamy życiem/ - hospicjum jest
metaforą biologicznej prawidłowości - od narodzin po
śmierć.
Nikt z rodziny nie oddaje do hospicjum bliskiej sercu
osoby z przyjemności lub zrzucenia obowiązku na obcych
opieki nad umierającym członku rodziny. Najbliżsi
podejmuje taką decyzję w ostateczności. Większość
ludzi umiera na łóżkach szpitalnych lub w swoich
czterech ścianach. Nikogo to nie dziwi a nawet
niewiele obchodzi, wszak nie miejsce a godne umieranie
w obliczu śmierci winno być najważniejsze.
Pozdrawiam.
Danusia, odszyfrowałam zgodnie z Twoim zamysłem :)