Ból egzystencji
łuszczy się w oknach
smutek
i po klatkach schodowych
żeglują niedopałki
wczorajszego
otchłań śmierdzi
tanim bourbonem
przeplata się z zapachem
starego drewna
już wiem
to wiek XVIII
sufity z pajęczych sieci
utkane w kasetony
przenikające spojrzenia
bolą jak piasek pod powiekami
a tam w bramach
ciężkich od westchnień
ukryło się moje istnienie
ucieka przed tymi
co blizny mają po igłach
i wypalone płaczem oczy
okna ich domów
jak krzyże pokutne
zimne i krwawiące
nie !
to mój wiek
mój czas
w którym przyszło mi
wegetować
Przemek Trenk
Komentarze (7)
Bardzo dobry przejmujący wiersz. Bardzo dobry tytuł bo
on już wiele mówi. Pozdrawiam
Bardzo dobry i przejmujący wiersz.Pozdrawiam
świetny realistyczny do refleksji* pozdrawiam
Dobry wiersz, wymowny bardzo..
Pozdrawiam
Żeby się podnieść podobno trzeba dosięgnąć dna.
Wiersz dobry.
Przejmujący wiersz. Wierzę, że to stan tymczasowy.
Świetny wiersz,niestety wegetacja jest przypadłością
przypisaną do różnych epok.Bardzo mi się podoba klimat
wiersza i jego ciekawe ujęcie.
Pozdrawiam serdecznie:)