Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

BRAZYLIJSKA TELENOWELA


Występują:

PANI-

PAN-

MŁODZIENIEC-


(stoi z pętlą na szyi)

PANI:

O męczące wiarą oczy,
mknij powiek ciepłotę na zbłąkane myśli...
O szalony wietrze
pod pazuchę wrzuć me prochy-
nieś po trawach, ponad lasy,
pozostawiaj na polanach,
niechaj gra na tafli wody,
niech zatańczy do skrzyp świerszcza...
Zawalcz o żywota z Raju,
pomścij dusze tych zbłąkanych,
które w ślad pięknego gaju
pozostały w swej ślepocie...
Albo zabierz nad kaniony,
lub pod fiordów szczyty unieś,
puść łakome dni grzesznika,
niech z sumieniem w skały runie.
Nie pobłąkaj przez niewinność
dziewic z rysą twarzy złotej,
nie okłamuj reguł Boga,
i nie zawiedź nadziej cnoty.
..........
Ciemność nocy pełnia skrywa,
dziś dopełnię tę przysięgę-
owy traktat z życiem zrywam...
mój wietrzyku...mknij w odejścia...



PAN:

Stój bezwstydna i niewdzięczna
Ogniem płonie twoja cnota,
Gdzie nie męża wola wzgardzi
Tam cię boży gniew zniewoli!
Mój zawodził przez te lata,
jakiem ślepy tak i głupi,
jam cię złowił z granic śmierci,
chcesz oddawać cudze łupy?

Spluwasz w progi domu tego,
Lecz nie tobie kara wini,
Nie splamiając godła rodu,
Zdrada śmierci się przyczyni!
Precz mi z oczu diable lice,
Grzechem cuchnie ciało twoje,
Niech wojenna ciżba przyjdzie
Niech ruszają na podboje!



PANI:

Toć ja plamię te godności!
To kobiece, nagie ciało
Tak nieludzko i kłamliwie,
W rękach diabła spoczywało!
Lecz nie on tym błędom winien,
Jakże go za grzechy sądzić,
Już od wieków tam gdzie kara,
Drwina ciągle prawdę trąci…
Igrać z diabłem ci nie wolno,
To wyłączność jeno Boga!
Weź me serce, dźgnij sztyletem,
A opadnie z ciebie trwoga!
Na śmierć jestem ja gotowa,
Pozwól tylko Pana prosić,
Aby w malowane bielą
Przyjął czarną duszę progi…



PAN:

To Lucyfer w ludzkim ciele,
Gorąc żaru stopi ślepia,
A dotknięty moim gniewem,
Ból i śmierć poczuje przecie!
Milcz o grzeszna i nie bluźnij,
Jak zdumiewa mnie twa śmiałość!
Czy ci nie wstyd okazywać
Lice pychy, czy ci mało?!



PANI:

Ja mam żyć i mieć sumienie,
Że przez moje bycie uschnie,
Kwiat niewinny, w błędnym gniewie
Każesz mnie na przyszłość w próchnie!




PAN:

Raz niewinny, raz diablisko!
O niewierna skądże znowu!
Jakże tak łagodna kara,
Żal ty ujrzysz jego wzroku!
Ja osmalę tamte łapy,
I odgryzę język czarci
A ty ujrzysz ten memoriał
W końcu sam i tobą wzgardzi!
To za miłość zakazaną,
Mnie wdzięczności nieco skąpisz,
A u boku czorta złego
W otchłań piekieł ślepo dążysz!
O niewdzięczna!

(wychodzi)

( z drugiej strony wchodzi młodzieniec)


MŁODZIENIEC:

Ach, ma pani, cóż się dzieje?
Co za wrzaski mnie dochodzą?
Czyż ten gbur w obłędnym gniewie,
Dar swą papę, znów ci grożąc?
Już ci ja dobywam szpady,
Już ci dziurę w sercu wyrwę,
Ja nauczę go ogłady,
Będzie zaraz skomlał przy mnie!



PANI:

Oj mój miły, mój najdroższy!
Stój jeśliś ci życie miłe!
Jeśli kochasz, puść w niepamięć,
zostań ze mną tu, choć chwilę!
Próżno szukać zemsty w szabli,
Już po czasie na swawolę!
Precz, uciekaj stąd czym żwawiej,
Zanim wpadniesz tu w niedolę!





MŁODZIENIEC:

Jakże mam uciekać pani
I zaniechać ciebie w trudzie?
Mam zostawić w środku waśni,
W tym mentalnym życia brudzie!?




PANI:

Już nic nie mów, idź kochany!
Nic po tobie w tym obłędzie,
Ja spamiętam twe zamiary,
Wiesz, że rację mam w tym względzie!
Idź i w ciszy się zachowuj,
I nie zawróć tu dopóki,
Nie dostaniesz na papierze,
Od panienki swej przestrogi!



MŁODZIENIEC:

Zrobię jak ty życzysz Pani,
A więc żegnaj moja miła,
Niech ci los miłości zgani,
Ach, nad wyraz urokliwa!

(wychodzi)



PANI: (monolog- w smutku)

Gdzie się chowasz dniu przewrotny,
Gdzie znajdujesz moje winy,
Jak śmiesz szczęściu wciąż odwrotnie
lepić przeszłość, z kruchej gliny??
Żal nie został zaniechany,
Moralności mnie wypomną,
Już ci, w ziemi pochowano,
I w niepamięć dla potomnych
Rzucą moje racje złudne,
Naiwności, fragment pełni,
I wymarzą to co trudne
Dla prostackiej ich pamięci!
Jakże żyć w nieszczęściu swoim,
Jakże, z dala od całości?
Męczyć myśli w próżnym znoju?
Jak nie poddać się miłości!?
Ach niedowład poczuć ciała,
Wyzbyć się ostoi prawdy,
Wyzbyć wszystkich resztek prawa,
Nie oszczędzić słów pogardy!
………………& #8230;………….
Lecz nie mnie wydawać sądy,
Od miłostek przywdziać róże
Ni sentymentalne względy,
Dziś nie leżą w tej naturze….

(zaciska pętlę, umiera)

tak ot.

autor

juuuulia

Dodano: 2010-03-22 22:43:08
Ten wiersz przeczytano 493 razy
Oddanych głosów: 2
Rodzaj Rymowany Klimat Dramatyczny Tematyka Miłość
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (0)

Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »