Burza.
Nad klombem fruwały roje motyli, z wyglądu
przypominające kwiaty. Ptaki śpiewały,
opadając w dół w pogoni za łupem, gdy nagle
pojawiła się skłębiona biała chmura, a z
nią gorący, porywisty wiatr. Niebo,
zmieniło kolor z przejrzystego błękitu na
groźną szarość i róż. Słychać było trzask i
poszarpana błyskawica rozerwała niebo, a
zaraz potem rozległ się huk pioruna
przerażająco głośny. Odbił się echem i
przetoczył po horyzoncie przed i za lasem,
gniewny i budzący grozę. I zaraz potem
spadł deszcz, wodna zasłona. Dudniąc po
twardej ścieżce, tętnił życiem i gwałtownie
dudnił po dachu. Gigantyczna ulewa szumiała
spływając z liści grubymi kaskadami kropel.
Wszystko skryła deszczowa mgła, ciemności i
światło, cisza i hałas przeplatały się
wzajemnie. Chwilę później momentalnie
deszcz ustał, choć skupiska burzowych chmur
nadal przesuwały się po niebie, niczym
ogromne purpurowe góry. Złagodniały dopiero
na wieczornym niebie, i tylko jasnoróżowe
obłoki przesuwały się na tle bladego
ametystu.
Tessa50
Komentarze (31)
Prawdziwa burza. Czyta się jednym tchem, jak nie opis
przyrody. Nagle przyszła i tak też poszła...
Pozdrawiam serdecznie i słonecznie. :)