W cieniu krzyża
Gdyby tak zebrał tych ludzi rozeźlonych
i powysyłał w różne kraju strony;
w tereny przez powódź dotknięte
piorunem byłoby wszystko uprzątnięte.
A jeszcze Warszawiacy byliby tak „w
dechę”
-gdyby trafiając pod zmytą strzechę,
choć po jednym dziecku przygarnęli,
-jakie, by wakacje dzieciska mieli!
W pomorskim też jest coś do zwiedzania;
ale w naszym domu brak miejsca do spania
nawet gdy bym sypiała na kołdrze pod
kocem
w te letnie ciepłe i krótkie noce...
Na przygarnięcie dziecka nie ma nadziei,
bo po rozłożeniu kanapo-foteli,
dla niedużego pieska podłogi „nie
staje”
i w nocy nam kundelek „popalić”
daje.
Sierpnia zostało jeszcze wiele,
skrzywdzone dzieci wciąż mają nadzieję
wyrwać się na trochę z tego brudu, błota
tym bardziej, że powodzian nie omija
słota.
A tu krzyż pański! Jarzy się Warszawa
zniczami, które się wciąż dostawia.
Nic, że liczni ludzie nie mają gdzie
przytulić głowy
KRZYŻ – areną polityczną – ot,
problem nowy.
Komentarze (2)
basias, dziękuję za Twój głos rozsądku w sprawie,
faktycznie masz świetny pomysł na spożytkowanie
nadwyżek energii, czasu i miejsca niektórych Polaków,
obawiam się jednak, że on BEJa nie czytają :(
no właśnie........a rusz którego, to zaraz cię obrzuci
śrubami....a weź się potem obroń i oddaj mu za tą
śrubę, to obwołają go męczennikiem krzyża.......och,
Boże, krzyż Pański z tymi krzyżami......a kościół mówi
że nie jest stroną w tym sporze............