co słychać...
Potoczyła się z uśmiechem
wąską ścieżką pełną słońca,
myśl, co wśród zielonych świerków
rozpoznała cień zająca…
Właśnie przybiegł z głębi lasu,
stanął słupka… nasłuchuje,
wiatr gaworzy, liściem trąca,
burząc rzeźbę, gnąc fakturę.
Odprowadza czas nad brzegi
rozszeptane wartką strugą.
W nurcie tętni śpiew, nadzieja,
smutki, gdzieś po drodze gubiąc.
Taki obraz stanął dzisiaj,
we wspomnieniach, tuż, tuż przy mnie.
Spiętrzył świata mocne strony.
Zaraz się zrobiło widniej.
Czy to oddech snów zielonych,
pejzaż ciepły urodzaju.
Czy tęsknota, co rozszczepiać
smaki światła ma w zwyczaju.
Jedno wiem, ta zieleń we mnie
przesypuje się bez końca,
Niezależnie od pogody.
szuka choćby cienia słońca.
Niech i w Tobie też zamieszka,
w rozchyleniu czułych ramion,
zwłaszcza kiedy szarość gnębi,
deszcz wytycza szlaki na noc.
Komentarze (19)
Wiersz zgrabnie poprowadzony, choć ma rozchwianą
tematykę, zaliczam to na karb fantastyki.
Masz myśli w kolorze nadziei i zieleni życzysz
innym.Trafne i malarsko wręcz dobrane rymy.Pozdrawiam
:)
Maryla-skomentuję prozą, dobrze? Wczoraj widziałem też
zająca na moim osiedlu. Ponieważ w pobliżu osiedla
mieszkaniowego jest lasek, on musiał z lasku przybiec
i zagubił się między blokami. Stał też słupkiem. Był
zagubiony.Podobny był do twojej myśli.Kontrast między
asfaltową dżunglą a przyrodą (chociaż drzewa są już
bez liści} jest bardzo wymowny. Tak rozumiem tęsknotę
którą opisałaś w swym pięknym
ośmiozgłoskowcu.Pozdrawiam cię serdecznie i dziękuję
za komentarz. Miłej niedzieli.
fantastyczna opowieść przeplatana nadzieją i
wspomnieniami ze świata dziecięcego...