*credo kredą
wierzę w boga ciebie wszech-
mogącego skończyć
z tym
ze mną
ze sobą
bo przecież zmartwychwstałeś
trzeciego dnia
a ja znów łykam gładko
klin za klinem
zaklinania
pisane palcem
po wódzie
wierzę w boga ciebie wszech-
mogącego skończyć
z tym
ze mną
ze sobą
bo przecież zmartwychwstałeś
trzeciego dnia
a ja znów łykam gładko
klin za klinem
zaklinania
pisane palcem
po wódzie
Komentarze (24)
@wolnyduch masz calkowita racje. Tylko osoba pijaca
musi chciec, "zewnetrzna motywacja" nic nie da.
Dziekuje Ci.
Re: Sądzę, że tę chorobę można pokonać, ale to trudne,
bez chęci wyjścia z niej, tego, który jest
uzależniony, inaczej nie ma na to szans, ale otoczenie
czasem się łudzi, że nałogowiec się zmieni, ale bez
leczenia raczej to się nie uda, znałam 2 osoby,
których już nie ma z tego powodu i które wcale nie
wyglądały na takie, co mają nałóg, ale wiem, że są i
tacy, którzy podejmują walkę i się im to udaje, ale to
wymaga samozaparcia i pracy nad sobą, też kogoś
takiego znam, dodam, że sama nigdy nie miałam i nie
mam tego typu nałogów, ale kawę potrafiłam pić w
liczbie
4 - 5 ciu, dziś już mniej, pikawa może wysiąść.
Tak poza tym, msz najczęściej ten co pije sam siebie
oszukuje i nie przyjmuje do wiadomości, że ma problem,
a pierwszy stopień do kroku naprzód to samoświadomość
i chęć zmiany.
Pozdrawiam raz jeszcze.
@Krystek Ciesze sie, ze mowisz o leczeniu. Tak, bo to
choroba.
Dziekuje. Pozdrawiam
@anna Tak to wlasnie wyglada.
Dziekuje i pozdrawiam.
Alkoholik niszczy siebie i rodzinę. Miłość nie pomoże
- niezbędne jest leczenia. Udanego popołudnia i
wieczoru:)
myślę, że to nie jest tak gładko przełykane, jednak
współuzależnienie robi swoje.
@wolnyduch
Dziekuje za ciekawy komentarz.
Dla mnie kobiety tkwiace w zwiazku z patologicznie
klamiacym alkoholikiem, ktory np. po 3 dniach
zapijania sie trzezwieje (z reguly zmuszony
okolicznosciami, np stanem zdrowia, skrajnym
upodleniem itp), to takie "swiete, wierzace wbrew" -
wbrew zdrowemu rozsadkowi, wbrew doswiadczeniu,
instynktowi samozachowawczemu...
A "on", jak samozwanczy bozek, uwaza za zrozumiale
samo przez sie, ze rodzina zawsze go przyjmie po takim
"zmartwychwstaniu" z otwartymi ramionami, przebaczy,
zrozumie... I tak do nastepnego razu, bo nawroty sa
wpisane w te chorobe.
Dziekuje jeszcze raz i pozdrawiam.
Korekta - włącznie.
Jak zwykle świetny wiersz, co jest u Ciebie normą, msz
wiara i nałóg nie mają wspólnego mianownika,
czy ktoś wierzący, czy nie może najbardziej ukochać
butelkę, z procentami, bardziej, niż cokolwiek innego,
niestety, niszcząc wszystko dookoła, z rodziną i samym
sobą, włacznie.
Pozdrawiam serdecznie, jak zwykle z podobaniem dla
wiersza.