Czarny Kaprurek
Nie jestem poetką, poetę można rozpoznać po jego wierszach, pisze bo tylko tak mogę wyrazić siebie...
Za czasów dawnych
Lecz nie tak dalekich
Żyła dziewczyna imieniem Wioletta
Z wyglądu urocza
lecz czernią jej styl sie charakteryzował
Matczyna jej biedna była
Męża pochowała
została tylko córa
I za lasem Matka
Pewnego dnia
Do wsi doszła wiadomość
Że babina dziewczyny chora poważnie
Lekarz u niej bywał,
nie maił nadziei
Matula stara
a do chatynki starowinki kawałek drogi
Wioletta więc wybrać sie musiała
Koszyk pełen tego co matula przygotowała
W domu nędza
dziewczyna patrząc jak starowinka jej
kochana wydaje ostatni grosz
Swego i jej losu żałowała
Wybrała się w podroż ostatnim łachman
odziana
Jeszcze nie wiedziała co ją spotka
Szła, szła
bardzo długo
Już słońce zaszło
Gdy tu nagle z mroku
wyłaoniła się para oczu
I wycie, przeraźliwe wycie
Nie miała gdzie uciekać
Ciemność okrywała wszystkie zakamarki
I tylko te błyszczące oczy
Zaczęła biec
Na nic jej ucieczka
Co raz szybciej
nagle, bęc..
Ostanie jej wspomnie to
Pazury wbijające się jej blade, dziewicze
ciało
Minęło kilka dni
Matczyna zaczęła się bać o swoją
pierworodną
W tym samym momencie do wsi wbiegł leśniczy
,,Ludzie, ludzie '' krzyczał wszyscy
zbiegli się na główny plac
Na środku leżało okaleczone i martwe ciało
Wioletty...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.