Czarnym krukiem...
Usiadłam dziś przy oknie,
spojrzałam na szary świat.
Tak daleko nam do nieba,
gdzie pozostwiony ludzki ślad.
Rozglądając się wokoło
nie znalazłam niczego wesołego,
zimny i ponury dzionek
ludzkości życiowy przedsionek.
Wędrujące istotki
śpiesznie podążajace do nicości,
białe szaty w czarnych kubraczkach
niewinnie odziane w promyki radości.
Jak czas przepływam ponad chmurami
wznoszę swe smutne spojrzenie,
modląc sie wraz upadłymi aniołami
poszukuje duszy mej rozkojarzenie.
Jak liść na wietrze unoszę
swej modlitwy pienie,
składam pokłon bezimiennej istocie
pokornie pochylam głowę i o zmiłowanie
proszę.
Czarnym krukiem
zlowieszczych wieści staje się,
pióra swe rozrywam
korzenie gdzieś pod krwi płaszczem
ukrywam.
Pulsującym krzykiem
omamiam swe jestestwo,
zimnym posągiem piękna staję się
rzucam w otchłani radości swe.
Zatrzymuje swe istenienie
w biegu stojąc pędem tchnienia,
oddalam byt niebytu
pierwiastka westchnienia.
Zrzucam swe okrycie
stając w poświacie swej nagości,
demonstruję głos bólu swego
w nieskazitelnej życia przezroczystości.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.