Człowiek to brzmi dumnie…
Tyle dziś w mediach o „synach marnotrawnych” Tylu rodziców w różnych przytułkach, bywa, że maltretowanych, a nawet mordowanych!
Zaraz po Bogu na równi z Ojczyzną
Umiłowaniem Twym są rodzice,
Co w pocie czoła, nie bacząc bliznom
Za wszelką cenę chcieli, byś w życie
Swe pierwsze kroki stawiał odważnie.
Byli przy Tobie w każdej potrzebie,
Z radą, ratunkiem o wyobraźni
Zawsze mówili jak ksiądz o niebie.
Pamiętaj zatem patrząc na ręce
Ich spracowane , o ich starości
Daj kromkę chleba za to w podzięce,
Pozwól przy ogniu im rozgrzać kości.
To obowiązek Twój, nie jałmużna
Dzielić się z nimi tym co posiadasz;
Aby ich praca nie była próżna,
Ucz też swe dzieci, pilnuj by zdrada
Twoje, ich serca omijać mogła,
Bo wszystkich czeka starości los.
Żadna wymówka nie będzie dobra,
Jeśli uchybisz coś- choćby o włos!
P S
Nie uwzględniłem tu patologii,
Powstał dylemat i to nie lada!
Nie każdy rodzic jest godzien glorii,
Tak jak i dziecko-różnie się składa!
Może zmuszony będę napisać,
O tych, co dzieci są im
„przedmiotem”
I choć z nich żaden nie będzie czytać,
Może ucieszy-dziecko
„sierotę”…
Dora. Nie… Nie byłaby Dora chora, Gdyby nie leń z Izydora… Gerard. Niejedna… Niejedna duszyczka harda, Ulegnie wdziękom Gerarda. Teodor. Chcesz... Chcesz mieć zawsze ciepłe łoże? To się staraj-Teodorze!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.