Danuta Szaflarska
Znów nadeszły żniwa.
Warto spojrzeć w okno.
Kto dziś ceni trud ciężkiej pracy.
Dziękuje Bogu za świeży bochenek.
Chleba powszedniego
co na stole widnieje każdego dnia.
Były już zamierzchłe czasy.
Gdy toczono o niego bój.
Wyruszano za nim w daleki świat.
Długo nie znano jego smaku.
Umierali dorośli i dzieci z głodu.
A gdy ktoś trzymał ostatnią kromkę.
Oddał jeszcze drugą.
----
Kiedy byłam małą dziewczynką.
Miałam tylko jedną parę butów.
Huśtawkę zawieszoną na gałęzi
i widywałam krowę.
Która pasła się na łące.
Czy to powód do łez
ciągle jak zacięta płyta
Mówić, że mi źle.
----
Nie chowam żalu i urazy.
Do tych, co ciągle mnie pouczali.
Dziś to samo czynię.
Gdyż polszczyznę doskonalić trzeba.
------
Maluję usta szminką.
Czeszę włosy.
Patrzę w lustro.
Na pomarszczoną już urodę
znaczy to, że za chwilę.
Usiądę w wygodnym fotelu.
Przy palącym się ognisku w kominku
I będę czytać Dostojewskiego.
----
Teraz wyjdę do miasta.
Ależ patrzą zdziwieni, mówiąc.
Na cóż tej starszej pani manicure.
----
Taka już jestem.
I chyba się nie zmienię.
Cała ja
Danuta Szaflarska.
Autor wiersza Damian Moszek.
Komentarze (4)
Super:)
Pozdrawiam i życzę słonecznego tygodnia:)
Marek
Też mi się podoba
Z podobaniem wiersza pozdrawiam
Czas leci, życie mija.
Lata lecą a żniwa na polach i w życiu, jako żniwa
śmierci co jakiś czas pojawiają się.