Deszczowa rapsodia
wypłowiały parasol od słońca
deszcz podziurawił jak sito
mętne kałuże kryją odbicie
aby nie ujrzały grymasu
na kamiennych kostkach
rozpryskują się bezbarwne krople
opustoszałe skwery i ławki
odwiedzają tylko wygłodniałe gołębie
wydziobując namoknięte okruchy
wyznaczoną trasą podąża wytrwale
milczący piechur z plecakiem tęsknoty
zna tutaj każdy kamień i krzew
czy wycięte inicjały na wielu ławkach
rozmawia szeptem z ciszą
z wiatrem śpiewa znajomą pieśń
o miłości do ukochanej w sercu
prosząc o spełnienie
30.07 - 31.07.2011
Komentarze (18)
podobają mi się metafory tu użyte.....
Piękny. Serdecznie pozdrawiam
Bardzo ładny klimat wiersza. Gdyby to był mój wiersz
usunęłabym zwrot "w sercu", lub przenosła go do
ostatniego wersu. Pozdrawiam.