Do księzycowego miasta...
Stoję teraz na środku,
na resztkach szklanych schodów,
słońce zasłania mi widoczność,
i odwracam głowę w drugą stronę,
teraz wyraźnie widzę księżyc,
jego blask oblewa miasto,
miasto moich przyjaciół,
które zawsze zostanie w sercu,
a po stronie słońca on,
mój wyśniony,
nie widzę go wyraźnie,
jest rozmazany,
powoli się zbliża,
podchodzi do szkła,
układa jego kawałki w jedną całość,
ułożył schody,
będące moim życiem,
wziął mnie za rękę i objął ramieniem,
zaprowadził w stronę księżyca,
i został tam ze mną na zawsze,
już nie muszę wybierać...
Kocham Cię Bart :*
Komentarze (1)
pięknie ujęty zarys pewnego życia, pewnej miłości,
pewnej nieskończoności...;)