Dwaj wierni przyjaciele
/lecę wysoko hen ku obłokom/
Na małym, skromnym, miejskim cmentarzu,
Stoją dwa groby, tuż obok siebie.
Leżą tu, mistrzowie pilotażu,
A może znajdują się już w niebie?
Są to dwaj piloci – przyjaciele,
Z napisów także to wynika.
Latali ze sobą, bardzo wiele,
Przyszło im zginąć, śmiercią lotnika.
Nie zginęli oni z własnej winy,
Wypełniali zadanie bojowe.
Lecz niezbadane są losu kpiny,
Teraz latanie, mają już z głowy.
Mieli ponad, dwadzieścia kilka lat,
Błyskotliwą karierę przed sobą.
Dla nich, już skończył się realny świat,
A marzenia, zabrali do grobu.
Już nieważne awanse, zaszczyty,
Kariera a może wielka sława?
Na ich mogiłach, smutkiem okrytych,
Wyrosła bujna, zielona trawa.
Czasami na grobach, znicz zapłonie,
Pewnie zmarłych, odwiedził ktoś bliski.
Nieraz czyjeś, tajemnicze dłonie,
Prześlą swym przyjaciołom uściski..
Komentarze (17)
Witaj wrobel. Smutne tematy poruszasz. No cóż, ale i
tak bywa niestety jak piszesz. Pozdrawiam :)
Nieraz czyjeś tajemnicze dłonie,
Prześlą, swym przyjaciołom uściski..........