Dwie sroki za ogon
Kiedy siedzę nad jeziorem,
to myślami jestem w domu.
Co tam też małżonka robi,
śpi, czy drzwi otwiera komuś?
Jak na złość panuje cisza,
żaden spławik nie drgnie nawet,
mimo tylu mych zabiegów
i przemyślnych drogich zanęt.
Nie ma rady (to silniejsze),
więc w pośpiechu kije składam.
- Śpi biedulka jak zabita,
z serca wielki kamień spada.
Truchtem wracam więc nad wodę,
spławik z lekka się pochylił.
Mnie ten widok przestał cieszyć,
w domu chciałbym być w tej chwili.
I tak co dzień kołomyjka,
ryby z żonką dwie miłości.
A ja wciąż pomiędzy nimi,
bez współczucia ni litości.
Komentarze (31)
Drogą masz pasję i masz w co inwestować ale w uczucia
też trzeba zainwestować i tu jest kołomyja...
Pogodnego weekendu:)
Czasami są rozterki między domem a pasją. Najgorzej
mają żony himalaistów, innym jest łatwiej. Pozdrawiam.
M
Chcesz szczęśliwym być - musisz z żoneczką wędkować.
Pozdrawiam serdecznie:)
Chcesz szczęśliwym być - musisz z żoneczką wędkować.
Pozdrawiam serdecznie:)
Ano, każdy ma jakąś swoją kołomyję - lubię to słowo :)
Krzemanko, dobry duszku dzięki za poszatkowanie mojego
"wiersza".
Już jest wszystko Ok. Dużo lżej i przyjemniej się
teraz go czyta.
Widzisz a Ty chciałaś odejść i co wierszyk zostałby
taki niedorobiony? :-)
Pozdrawiam cieplutko życząc miłego weekendu
Idealne rozwiązanie, żonkę zachęcić do wędkowania :)
Fajny wiersz. Tak się nieraz zdarza.
Pozdrawiam ciepło :)
decyzja to ciężka sprawa
Pozdrawiam serdecznie
Pozwoliłam sobie poszatkować Twój wiersz przecinkami
Kiedy siedzę nad jeziorem,
to myślami jestem w domu.
Co tam też małżonka robi,
śpi, czy drzwi otwiera komuś?
Jak na złość panuje cisza,
żaden spławik nie drgnie nawet,
mimo tylu mych zabiegów
i przemyślnych drogich zanęt.
Nie ma rady (to silniejsze),
więc w pośpiechu kije składam.
- Śpi biedulka jak zabita,
z serca wielki kamień spada.
Truchtem wracam więc nad wodę,
spławik z lekka się pochylił.
Mnie ten widok przestał cieszyć,
w domu chciałbym być w tej chwili.
I tak co dzień kołomyjka,
ryby z żonką dwie miłości.
A ja wciąż pomiędzy nimi,
bez współczucia ni litości.
Mam nadzieję Okoniu, że mi wybaczysz:)
Dwie miłości rywalizują ze sobą,
ale żona z pewnością jest tą pierwszą, jestem tego
pewna.
Fajny, życiowy wiersz, na dodatek krótszy, niż
poprzednie, a to też cenne, mimo, że tamte fajnie się
czytało i też były wesołe.
Pomysł Mily wart rozważenie, msz, Andrzeju.
Pozdrawiam serdecznie:)
"się"*
:)) Trzeba sie w końcu zdecydować "albo rybka, albo
pipka". Miłej soboty:)
najlepszym wyjściem byłoby żonę zabrać na ryby- dwa w
jednym.
Może trzeba żonę zabierać na ryby? :)
Pozdrawiam :)
Zazdrość to przyprawa do miłości ;-) byle nie w
nadmiarze... może naucz żonę łowić Andrzeju ;-)))
Pozdrawiam serdecznie