Dworzec w Brześciu
Przepraszam, że znów temat „polityczny”. I to spisany na gorąco, nie opracowany do końca literacko. Ale ważny. Może ktoś zainspirowany przeze mnie opisze to piękniej...
Skrawek wolnej Czeczenii na Białorusi
po jednej stronie mieszkają kobiety z
dziećmi,
po drugiej mężczyźni.
Czasem tu trafi dziennikarz,
czasem ktoś z humanitarnej fundacji.
I można żyć
miesiąc, rok, dłużej...
nie wychodzić do miasta,
spać na siedząco na dworcowych ławkach
i czekać.
Raz na jakiś czas jeździć do Terespola
- może tym razem nie zawrócą,
może dadzą szansę na życie...
Polacy nie wpuszczają do Europy,
mówią że to emigracja ekonomiczna
i mają rację.
Co prawda bywa, że ktoś tu ginie w
niewyjaśnionych okolicznościach
(kadyrowcy mają długie łapy),
ale zdarza się to nie częściej niż raz w
miesiącu.
Pozostali koczujący zginą w niewyjaśnionych
okolicznościach
gdy skończą im się pieniądze
i będą musieli wrócić do Czeczenii.
Takiego kompromitowania własnej ojczyzny
się nie wybacza...
No chyba, że w Terespolu
zdarzy się cud...
Komentarze (22)
Może przyda się tu małe wyjaśnienie. Wczoraj byłem w
Warszawie na pogrzebie. I spotkałem tam babkę z biura
Rzecznika Praw Obywatelskich. Przez kilka lat pomagała
tym ludziom. Teraz już nie, bo nasze władze uznały, że
RPO jest po to, aby pomagać obywatelom, a Czeczeni
obywatelami Polski nie są. Poruszyło mnie jej
opowiadanie i napisałem ten tekst. A sam na dworcu w
Brześciu nigdy nie byłem...
A wiesz, co jest smutne?
To niejedyny taki dworzec i nie tylko on może być
symbolem.
Gdzieś nie wpuszczają tych,
gdzieś innych, gdzieś nas.
Ludzie przepadają wczoraj, jutro.
Bez przerwy ktoś wypatruje pomocy.
W ostatnią niedzielę kilkunastu panów /w różnym wieku/
rozebrało się pod klifem, ubrań pilnowały dwie
młodziutkie kobiety. Panowie pobiegli do wody. Zimne
fale dopływały im do ramion. Śmiech niósł się dość
daleko.
Po wyjściu z morza spodnie pozakładali na mokre
kąpielówki.
Śmiejąc się wciąż, pozakładali resztę ubrań.
Powiedzieli, że przyjechali do pracy z Ukrainy, a co
niedzielę pławią się w zimnie, dla zdrowia.
Pamiętam, co mi napisałeś.
Może jest ktoś jeszcze na Beju.
Jestem w stanie postawić cztery kawy, może pięć :) i
tyleż osób pomieścić przy stoliku.
Miłego dnia.
Smutna rzeczywistość. Zatrzymujesz wersami Michale.
Pozdrawiam :)
Smutna życiowa refleksja.
Trudno zrozumieć sytuacje do której doprowadzono.
Pozdrawiam:)
PS. Dworzec w Brześciu pamiętam, chociaż minęło już
ponad 30 lat... Widziałem tam rekrutów Armii
Radzieckiej, którzy jechali do odbycia służby
wojskowej na terenie NRD. Prawie wszyscy o azjatyckich
rysach twarzy, możliwe, że byli i Czeczeni. Natomiast
oficer - Europejczyk. Tak ich dowódcy robili z pewnych
względów... opisałem to w książce "Syberia, inny
świat".
niedaleko od mojej miejscowości mieszkają w
budynku-ośrodku uchodźcy-Czeczeni, już chyba z
dwadzieścia lat. Jednego młodego chłopaka nawet miałem
w szkole, prawie całe życie przeżył w Polsce.
To trudny temat... a rozsądna pomoc jest potrzebna.
Smutny obraz rzeczywistości... Podoba mi się Twój
wiersz i jego wartościowe przesłanie :) Pozdrawiam
serdecznie +++