Dzień Sądu
Nawiedzonym być strachem łap władcy i czuć jego oddech na własnej szyi Zostałem uznany teologiem bólu i mój głos został usłyszany w niebie
Jedynie płomienie w moich oczach
Wyrażają zastanowienie nad ludzkim losem
Wkoło nienawiść i dzikość
Pociągająca magiczne karty zdarzeń
Powietrze przesiąknięte smugą
Dumy i czynem świętych
Pławią się w swojej chwale
Patrząc bezmyślnie w stronę pana
Nie wiedzą, nie czują nic
Nie ma przecież miejsca dla nich
W moim świecie, gdzie noc przestała
Liczyć się z zachciankami dnia
Znów stanę się popiołem, by po wiekach
Powrócić, dziś łączę się z lasem
Pierwotnymi żądzami, kryjąc się
W duszach drapieżnych zwierząt
Jestem poddanym bluźnierstwa
Pochodzącego z głębi ludzkiej myśli
Przynoszącego cierpienia i strach
Zagubionym w beznadziei
Przestrzegam jednak zasad pięknej śmierci
Chronię cienie mojego miecza
One dały mi mądrość, nakarmioną nienawiścią
Pomagają w mojej każdej podróży
Mojemu sercu pokazują drogę,
Należę do nich na wieki
O północy wołam wiatry okaleczenia
Władza ubodzonego zła ochrania mnie
Widzę jak łzy sądu ostatecznego
Mieszają się z krwią anioła
W moich wizjach spostrzegam
Jak niebo zwraca się ku czarnemu
Bawię się widokiem tej nocy
Sądu ostatecznego
Kocham ponure krajobrazy mojego świata
Nawiedzone jak zwierzę, stare jak
planeta
Mówię ślepo o końcu pewnej epoki
Dziś daję tobie rzeczy, które w raju
Są tylko ogromnym marzeniem
Ja wiem, że już wybrałeś człowieku
Żałosna sprawa, wszystko zacznie się
Od początku, a bóg pozwoli bym działał
Tak się czasem zastanawiam,
Czy on jednak mnie kocha?
Jak trudno zasnąć, gdy tęsknię za Twoim majestatem Jak ciężko żyć kiedy odrzucasz własnego syna I sine niebo trwa ponad światem Puste ulice i chodniki miasta Wszystko zatapia się w martwych łzach Tęskni za Tobą...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.