Dzień Zmarłych
Patrz ile kwiatów! Są chryzantemy…
Przybrane zręcznie pstrokatymi wstęgi.
Jest nawet Ciepło, więc dalej idziemy,
Wśród tej radosnej grobowej
mitręgi…
Ktoś klęcząc przy szarej płycie
nagrobnej,
omiata ją z zeschłych, tegorocznych
liści,
ktoś układa pilnie barwne kwiatki
drobne,
dumając nad ich kształtem, jak dobrzy
artyści…
Ktoś idzie powolnym i dostojnym krokiem,
w prawej ręce garść szklanych niesie
zniczy,
gdzieś rodzina, gdzieś spokój przekrada się
bokiem,
ktoś stoi, ktoś krząta się, modli, ktoś
liczy,
ktoś zapomina, ktoś chce pamiętać,
ktoś szepce, lub uśmiecha się skrycie,
dla kogoś obowiązek to, dla kogoś
święta,
dla kogoś to śmierć jest, a dla innych
życie…
I gwar słychać zewsząd, drobnych
straganiarzy,
ludzie mijają się wzajemnie w bramie,
tyle się tu dzieje, tyle może zdarzyć,
póki nie ogarnie świata nocy ramię.
A kiedy każdy ma, czego trzeba,
ksiądz dostał na tacę, straganiarz
zarobek,
ozdobne ozdoby świecą aż do nieba,
i najpiękniejszy jest każdy nagrobek,
Wtedy w ciemności podziemnej mogiły,
śpi całkiem niemy, niewidzialny
cmentarz,
bo zmarły dostaje to, czego pragnie,
tylko gdy o nim naprawdę pamiętasz...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.