Gdy szepniesz - szukaj...
Gdy szepniesz – szukaj..
Ja Cię znajdę.
Zacznę od miejsca pod jabłonią
gdzie schowaliśmy się przed deszczem.
Mówiłaś wtedy, o tych kroplach
Co lecąc z nieba, wciąż się gonią.
Tacy byliśmy niedorośli,
Tak nieporadni spojrzeniami
To, co zakwitło między nami
zrodziło się z dotyku dłoni.
A może żyło w tej jabłoni
w zapachu jabłek
niedojrzałych?
Gdy szepniesz – szukaj
to pojadę.
Odnajdę skrytkę u stóp brzozy
co kryła kartkę znalezioną.
(Pamiętam Ciebie zadziwioną,
jak ktoś mógł pisać takie słowa
i na wiek wieków w ziemi schować?)
A ja cichutko obok stanę
Ukryję oczy w smudze cieni
I dłoń za plecy szybko schowam
Byś nie dostrzegła śladu ziemi.
A może będziesz pod topolą?
mówiłaś wtedy tak spokojnie,
że teraz leki już nie bolą
I, że Ci lepiej
w krótszych włosach.
A ja, umarły z bezsilności
Znów będę tulił zwykłe słowa
W wargach zgryzionych
aż do kości,
które nie mogły się całować.
Gdy szepniesz – szukaj
ja Cię znajdę
może w tych liściach, może w drzewach
znów się zaśmiejesz, lub zaśpiewasz
albo mnie dotkniesz
choć przez chwilę.
To nic, że suknie masz dziś inną
to nic, że kiedy drzew dotykam
cichutko szumią
zimno...zimno...
Łódź 03.08.2006
Komentarze (3)
Zapłakałam
Nie wiem który ju? raz wracam do Twojego wiersza. Jest
mi szczególnie bliski - tak jakby? ubra? w s?owa moje
my?li "gdy szepnie szukaj ja Go znajd?" i znajduj?,
wracam do miejsc nieobecnych, ch?by w snach. Dzi?kuj?
za te krótkie chwile, gdy kolejny raz dziwi?c si?,
czytam.
dreszcz mnie przeszedł...