Głód
Rano wstałem
Była piękna pogoda
Na nogach ledwo się trzymałem
Byłem drętwy jak kłoda
Wyjrzałem przez okno
Zupełnie nie wiem po co
Na dworzu było mokro
Bo mocno lało nocą
W końcu przebudzenie
Zeszedłem na dół
Tam wczorajsze jedzenie
I pobrudzony stół
Bałagan ogarnąłem
Wszystko już w porządku
Głośno ziewnąłem
Teraz trzeba zaspokoic głód w żołądku
Chętnie zjadłbym coś co świeże
Lodówka pusta
Ja normalnie nie wierze
Wciąż nienasycone usta
Trzeba szybko się ubierać
Kupić coś na ząb
Bo będę z głodu umierac
A ja nie chcę odchodzić stąd
Nareszcie kupiłem coś dobrego
Przypijając kawą
Zjadłem chleba tostowego
To dla żołądka było dobrą zabawą
Głodu doznałem
Nie należy się go bać
Jak już się najadłem
To mogę iść spać
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.