Homeostazyjnie
nurty ze słów
skrywają tęsknoty
ciepłe jak imbir w zimę
miękko rozchadzają po kościach
czerwce i lipce niedoszłe
nad nami wiszą zmarzliny
a echem z serc wzbierają
błękitne tętnice ptaki
aby (gdy
puchy zlecą ostatnie
i dłuższy świt zaglądnie
do okien)
naginane do granic możebności
opaść i spłynąć
w dolinę nie(z)łudnej
samotni
gniazdko nam zwije się młode
Komentarze (23)
czyli jest nadzieja.
Ładnie o nadziei na nowe,
myślę, że o oczekiwaniu na wiosnę również, gdy życie
się odrodzi,
puści pąki, dzień się wydłuży, a gniazda zapełnią.
Wiersz mi się podoba, tylko wers aby, gdy jakoś mi
dziwnie brzmi, ale to mój problem, jak widać.
Pozdrawiam serdecznie Rozalko, miłego dnia życząc.
Bardzo metaforycznie o nadziei.
Ona jest zawsze młoda- gdy jest, coś dobrego może się
wydarzyć.
Piękny poetycki wiersz z zaskakującymi metaforami.
Pozdrawiam serdecznie z podobaniem. Pomyślności:)
Wiersz zatrzymał refleksjami o naszym życiu.
" gdy
puchy zlecą ostatnie
i dłuższy świt zaglądnie
do okien" i to gniazdko ciepłe... Pozdrawiam :)
Pięknie i delikatnie...
I ujęła mnie te dolina nie(z?)łudnej samotni...
Pozdrawiam ciepło, Rozalio :-)
Poetycko i obrazowo o życiu.
Przesyłam serdeczności Rozalko.
Bardzo ładny, zaczytałam się :)
Pozdrawiam serdecznie.