Ich dwoje
Poznali się w pierwszych dniach kwietnia
kiedy wszystko dookoła rozwijało się i
zieleniło. Mnóstwo przebiśniegów, krokusów,
cebulicy i szafirków zdobiło klomby.
Miejscami zrobiło się intensywnie żółto od
kwitnących forsycji. Wśród gołych jeszcze
gałęzi kos wyśpiewywał swoje wysokie trele.
Spotkania, spacery nad morzem gdzie woda
lśniła w świetle wiosennego słońca, a
dzikość morza splatała się z melancholią i
pięknem – powoli kiełkowało uczucie.
Stopniowo przyzwyczajała się do jego
obecności, do jego bliskości a on
dowiadywał się coraz więcej o jej życiu. O
zawirowaniach i burzach, o wewnętrznym
bólu, który nie dawał jej spokoju. Jego
pierwszy pocałunek był delikatny i czuły
naznaczony pragnieniem. Co raz częściej
choć bardzo powoli chciał odkrywać czar
ciała otulać sobą, niczym mgła otulająca
ogród. Stał się słońcem ogrzewającym jej
zranione serce. Aż pewnego dnia cień padł
na ich miłość. Komuś udało się wreszcie
wprowadzić zalążek niezgody, falę, która
mogła się rozpłynąć, ona jednak wzbierała
do coraz większych rozmiarów. Zaczęli
dryfować w dwie różne strony, niesieni
różnymi ambicjami i oczekiwaniami. Ich
ścieżki się rozeszły i choć słowa były
obok, wystarczyło pozbierać je z powietrza
i przyszpilić do kartki życia – oni odtąd
szybują samotnie. Ścieżki i ślady rozmyły
się niczym piana na brzegu plaży, po której
wędrowali.
Tessa50
Komentarze (33)
nastrojowo - b. ładnie
jestem kwietniowy i też trudno mi z tym żyć :)
Piękny i wzruszający,nie spodziewając się
przyszpilonej miłości...
Promiennej niedzieli Tesso:)