Jak w garncu...
Marcową pogodę przemienność cechuje,
raz mrozem raz słońcem, ziemię atakuje,
nocą śniegiem prószy, deszczem leje z
rana,
przez calutki miesiąc niezdecydowana.
Drzewa wciąż zadyszki od tego dostają,
bo soki to w górę, to w korzeń
wtłaczają,
wiatr gwiżdżąc upiornie, smutek wkoło
snuje,
a gubiąc rytm w biegu, grozę potęguje.
Gdy z deszczem pod pachę, równym krokiem
bieży,
hektolitry wody czujnym okiem mierzy,
jej zapasy w chmurach nieboskłonu
wiezie,
krok za krokiem sunąc jako w polonezie.
Kiedy indziej tańczy, śnieżnego
walczyka,
ledwie ziemi dotknie, już w górę umyka,
lecz gdy słonko wyjrzy, rozpraszając
chmury,
gotowy jest schować się do mysiej
dziury...
Komentarze (46)
"W marcu jak w garncu" to powiedzenie zwykle się
sprawdza.
Ładny wiersz.
Pozdrawiam serdecznie :)