Jak najdalej stąd
Idąc wśród mroku nienawiści przez
pustkowia,
wyjrzę spod załzawionych powiek,
zobaczę że gdzieś tam stoi moja druga
połowa,
która nie wygląda jak człowiek.
Woła mnie do siebie, zebym poszedł za
nią,
bezinteresownym, uwodzącym głosem,
więc czym prędzej ruszam za tajemniczą
panią.
Niech ktos mnie zatrzyma! Proszę...
Puste przyrzeczenie, że wszystko będzie
dobrze,
i nareszcie odejdą me problemy.
Idę po ciemnym tunelu, ona patrzy na mnie
szczodrze,
przecie wszyscy kiedyś zginiemy...
...
Jasne, ciepłe światełko przede mną
świeci,
chwila zastanowienia...
Czym prędzej wbiegam w oślepiającą kule
śmierci...
Nie ma odwrotu, koniec bólu i
cierpienia...
Mój czas się skończył... do widzenia...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.