Jaka szkoda, że nie jesteśmy...
Fale przypływu i odpływu,
Delikatnie pieszczą moje zwłoki.
Jaka szkoda, że nie ma cię tutaj obok
mnie.
Nasze dłonie oplotłyby wodorosty.
Nasze nogi głaskałby piasek.
Dusza lekko wychyla się z ciała ku
morzu.
Bursztyn wzroku wciąż się wije
niespokojnie.
Oddech krzyczy ciszą i drżeniem.
Zimno mi.
Noc na plaży, tylko jedno ciało i sen.
Z jednym sercem jak tylko z jednym butem na
nodze.
Tak mi źle, tak boli mnie moja niepotrzebna
krew odpływająca z falami.
Piana cudu już na pewno nie powstanie.
Za to rano odnajdą mnie dzikie mewy.
I wydziobią ze mnie to co potrzeba.
Jaka szkoda, że nie jesteśmy nad morzem
tylko w kostnicy.
Jaka szkoda, że nie mówimy już tym samym
językiem.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.