Jawa na szmince
łatwiej piórem machać
przekaz pod próg, gdzie wychodzi
że telepatią można góre przenieść
jak z mekki snu na ustach
nie zmyje, chlorowana radość
spojrzeć w okno, jedyny ratunek
dla spod ręki Morfeusza kilku serc
na ławce z drutu złożonych lub
pomiętych palcem, drewnianych patyczków
ze śmietankowych, pomarańczą
przybranych, bo swoich już nie mam
odkąd zapomniałem czym dzień
dla kwiatów, których lepiej nie ścinać
bo tak ładniej, choć z każdym dniem
przybywa
połamanych konców, tak ciężko zaczynać
jak wypalona żarówka po wielu latach
znów świecić, jaśniej od oczu
które z nocy tylko przystanek
dla pasażera zostawią, a bilet z jednej
skasowany
bo tą wyrywam, aby uczucia mimo zakazu
spalić jak rękopis
który ponoć nie płonie
niż do czynów przejść
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.