Jesienna milosc
Jak suchy lisc z nagiego drzewa.
Jak kropla deszczu z bezchmurnego nieba.
Spadam.
Badz mym wiatrem,
ponies mnie jak najdalej stad.
Rozloz swoj parasol
i pozwol bym splynela po kraciastym
materiale.
Osusz kazda z mych przedwczesnie wylanych
lez.
Platkami roz,
uloz na nowe moje serce.
Schowaj je pod klosz,
by nie rozsypalo sie juz wiecej...
Dla mezczyzny, ktory dal mi rozowe okulary...
autor
ng_freak
Dodano: 2006-12-12 21:29:19
Ten wiersz przeczytano 503 razy
Oddanych głosów: 7
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.