Jesienny portret
Portret maluję twój jesienią.
Brązem i żółcią, beżem, złotem
i pomarańczem i czerwienią,
krzykiem żurawi przed odlotem.
Szarością w szarych dnia godzinach
i zielonością zapomnianą.
Kroplami rosy w pajęczynach
i srebrem szronu wcześnie rano.
Bielą chmur i babiego lata
i rumieńcami jabłek w sadzie.
Bluszczem co stary dąb oplata
przystrajam włosy twe w nieładzie.
Policzkom z malin dam rumieńce.
Oczy ci niebem ubłękicę.
Różem róż pomaluję ręce.
Czerń kruka rzucę w twe źrenice.
I jeszcze zwiewną dam sukienkę
z dymu ogniska na polanie.
A teraz proszę daj mi rękę
i w jesień ze mną wejdź kochanie.
Komentarze (8)
Bardzo ładnie.Pozdrawiam:)
grusz-ela ma rację. Ładnie :)
Ladnie :)
Śliczny wiersz z pełnym barw jesiennym portretem.
Bardzo mi się podoba:)
Pozdrawiam serdecznie:)
Świetnie namalowany słowami portret:) super się
czyta:)
Tak przystrojona i odmalowana peelka
powinna śmiało wkroczyć w jesień.
Msz ten wers:
"Policzkom z malin dam rumieńce."
brzmi tak jakby policzki były z malin.
Napisałabym raczej:
"Policzkom dam rumieńce z malin", co wymagałoby w
efekcie zmiany piętnastego wersu.
Mam nadzieję, że autor wybaczy mi tę czytelniczą
uwagę. Miłego dnia.
Tak przystrojona i odmalowana peelka
powinna śmiało wkroczyć w jesień.
Msz ten wers:
"Policzkom z malin dam rumieńce."
brzmi tak jakby policzki były z malin.
Napisałabym raczej:
"Policzkom dam rumieńce z malin", co wymagałoby w
efekcie zmiany piętnastego wersu.
Mam nadzieję, że autor wybaczy mi tę czytelniczą
uwagę. Miłego dnia.
Czysta poezja...