Jeszcze tak w święta
Jeszcze tak w święta nigdy nie było,
to nie pojęte, lecz się zdarzyło,
że wszyscy sami po domach siedzą,
jajka ściskają i smutni jedzą.
biała kiełbasa talerzyk grzeje,
wytrzeszcza oczy, bo nikt jej nie je,
chrzan chciał trochę dołożyć smaku,
by krzyknąć głośno no jedz biedaku!
babka święcona, karby wydyma,
co się to dzieje, nikt mnie nie trzyma,
i co mam leżeć taka słodziutka,
z kurczaka lepsze by były udka?
żurek w garnuszku aż podskakuje,
pewnie mnie Zośka dziś po próbuje,
jestem z kiełbaską aż ślinka leci,
będą mnie zaraz zajadać dzieci.
sałatka pachnie i drażni chrapy,
bierzcie się za mnie wy wielkie gapy,
jak mnie nie zjecie to się zepsuję,
i już nikomu nie posmakuję.
lecz mała Róża nie wytrzymała,
całą skorupkę w jajku złamała,
wyciągnij tato białe z środka,
bo jestem słaba jak ta sierotka.
mogło być pięknie, a tak się stało,
że nas przy stole, dwoje zostało,
i w wielkim smutku wszystko zjadamy,
bo od wirusa to kopa mamy.
Komentarze (5)
No cóż trzeba był się dostosować,nie przeżywaliśmy z
mężem tak bardzo tej sytuacji ale rozumiem że mogło
być smutno,będzie lepiej :)
Dobry wiersz z prawdziwym przekazem.
To prawda, że te święta są inne, niż wszystkie.
Pozdrawiam świątecznie i życzę zdrowia, bo ono
najważniejsze, Kubo.
P.S Mnie się czyta -
wyciągnij tato białe ze środka,
oraz -
że nas przy stole dwoje zostało.
Msz tak lepiej brzmi, ale to nie mój wiersz, tylko
moje odczucie, mam nadzieję, że Autor się za nie nie
obrazi...
Maria to straszne uczucie taka samotność , gdy rodzina
jest o 4km od nas.
Pozdrawiam serdecznie zdrówka życze.
Jeszcze tak w święta nigdy nie było. Masz rację.
Pozdrawiam świątecznie :)