Kalejdoskop
I. Wenus (Gwiazda Poranna)
Pierwszeństwo chwały o poranku,
lecz przed świtaniem
boski blask uznaniem
na czerni nieba, pośród gwiazd wianku.
Niemal nieprzytomnie, bez ustanku
patrzyłem całym oddaniem
z dręczącym mnie pytaniem,
zanurzony w niepewności ziarnku.
Sierp księżyca wskazówką przemijania
na sięgającej po horyzont nocnej tarczy
zegara,
a ja spoglądam i wyczekuję zmiłowania.
Przechyla się ciemności uniwersum czara,
jasność podlała ziarno, roślina się
wyłania:
„Czy tylko śniłem, czy naprawdę nas
okala?”
II. Poranek
W porannej chwili przeciąga się apogeum.
Hypnosa skrzydła żarem splamione.
W koło powozu Heliosa wplecione
pióra - marzeń sennych spokojne
panaceum.
Na niebie rozpierzchnięty biały puchu
szum.
Pozostałością nadziei dźwięk chłonę.
Mniemam, iż dzisiaj w chmurach utonę.
Aby tam ominąć spiętrzonych myśli
multum.
Tęcza - drzwiami błękitnego przestworza,
lecz Ty posiadasz klucze równowagi,
bez nich to tylko urojona kolorami
zorza.
Pozostawiłem na Ziemi kolejny cień
rozwagi.
Teraz wpłynąłem do codzienności morza,
Czy do pozbycia się nieufności starczy nam
odwagi?
III. Południe
Ra zasiadł na zenitu kulistym tronie,
spojrzeniem musną nam lica,
teraz Ziemia to jego Stolica,
w gorącej mgle całkowicie tonie.
W tysiąca marmurów cienistej osłonie
częściowo uratowana okolica.
W środku zielonego gaju winnica,
na brązie kwitną owoców gronie.
Zrywamy soczystej codzienności decyzje,
kreują się dalszego postępowania wizje,
które staramy się urzeczywistnić w
pośpiechu.
Lecz w spokoju przeżute wybory,
kierują nas na przemyślane tory
i radość znaczeniem prawdziwego uśmiechu.
IV. Wieczór
Przemija dzień zostawiając głębokie
ślady.
Na marności wirującej scenie teatru
powiało chłodem księżycowego wiatru.
Spuszczono spokojnie kurtynę nocnej
zasady.
Po kolejnych błędach szukamy dobrej rady,
choć poranek mądrzejszy od wieczora,
najmniej oczekiwana osoba pomóc skora,
ale czy na pewno w niej mądrości
pokłady?
Jeśli klatka zimna uwieńczyła Twoje
serce,
można ją ogrzać, ale stopić nie
potrafię,
nawet jeśli staram się miłować wielce.
Przyglądam się mojej, może Twojej gafie,
nie zmienię zatwardziałości w rozterce,
bez chęci chybię, nawet jeśli w środek
trafię.
V. Noc (Cząstka zła w zakamarkach czarnej
duszy)
Kosmaty kot skrada się w smolistą noc.
Lęk kieruje jego zwodniczymi ruchami,
fałszywe kroki osłonięte ciemnościami.
Z drzewa poznania zjada kolejny owoc.
W wielkich oczach płonie mroczna moc.
Zjednuje masy wyśnionymi darami,
przekonując, kłuje ostrymi cierniami,
a wieczornych latanii zgasła już pomoc.
To nic, że rani, przecież pogardzie, o to
chodzi,
jak się uda, to każdemu jak najbardziej
zaszkodzi.
Niewierne przekonanie o wyższości
nicości.
Cierpienia padliną, którą żywią się młodzi.
Kolejny naród miłym mruczeniem spłodzi.
Byle ciemnością podlać drzewo ludzkości.
VI. Bez Ciebie …, niby to sonet…
Bez Ciebie nastają dni ciągłych ulew,
niby podniesiono chmur szare wieka,
ustaje słoneczna pogoda, ustaje i czeka…
A rozkwitanie roślin to blef.
Bez Ciebie cichnie ptaków miły śpiew,
niby słychać echo niesione z daleka,
zasypia natura, zasypia rozkwitu opieka.
Czyżby ostatni wiosny ziew?
Bez Ciebie przemijanie to czas uśpienia,
niby płynie w ludzkich chwil korycie,
ale prąd trwania nie ma znaczenia.
Zamarza rzeka, zamarza tafli odbicie.
Bez Ciebie świat się zmienia,
niby kręci się dalej po ustalonej
orbicie,
ale bez Twojego płomienia…
Gasnął gwiazdy, gaśnie wszelakie życie…
VII. Świeca
Przebił ciemność harmonijny promień,
choć świat w łańcuchy Nyks mocno skuty,
przeszył nawet protesty i nagie wyrzuty,
że ma być tylko Jej bezszelestny ciała
cień.
Miękka czerwień głosu, jak płomień
rozświetla przestrzeń każdej minuty.
Na cisze ulotnie skapują wosku nuty,
formując przyśpieszonego pulsu ogień.
Na bez dźwięk zapadł melodyjny wyrok,
rozstępuje się nieprzenikniony mrok.
Twój głos jasnością nieskończoną osnuty.
Tym blaskiem zdejmujesz ciemności urok,
w około tylko otulający światła obłok.
Niechaj trwa z wiecznej nocy odtruty.
VIII. Witaj!
Witaj Świecie!
O świcie wypowiedziane wprost z ufności,
Gwiazdo Dnia uracz kroplami jasności.
Cały dzień będziemy pić z Twej bezdennej
czary.
Witaj Człowieku!
O poranku przekazane z głębi
serdeczności.
U Twoich stóp leżą krzemienie
możliwości.
Użyj ich i niech prowadzą skuteczności
opary.
Witaj!
Jeszcze przed południem do każdego
stworzenia:
Fauny i Flory w każdym materii zakamarku,
na ulicy, w budynku, w lesie i pobliskim
parku.
Poznaj blaski i cienie, odnajdź wszelkie
znaczenia.
I ostatnie słowa wszystkim ofiaruję.
Dzięki naszej niekoniecznej bierności,
ponownie rzucimy nieme losu kości
sprawdzając jakie nici Mojra snuje…
Komentarze (7)
:) na tyle, aby móc dobrze polaryzować;)
dziękuję za docenienie
i pozdrawiam serdecznie wszystkich
Bardzo długi ten kalejdoskop.
Bardzo długi ten kalejdoskop.
Pozdrawiam :-)
"Bez Ciebie …, niby to sonet…" - najbardziej mi się
podoba, ale wszystkie warte uwagi i widać biegłość w
pisaniu
pozdrawiam:))
Bardzo ciekawe pozdrawiam