Kłoda ołtarzem natury
Gdzieś w pięknym miejscu
Przysiadłem obok ciebie na zwalonej
kłodzie
Gdzie ty na mnie w słońcu czekałaś
Zwabiony tobą i magią szumiącego jeziora
Gestem ręki prosisz, cudownie na mnie
spojrzałaś
Wiatr szelma pięści tafle marszcząc mu
lustro
W zaroślach świergot ptaków –godowa ostoja
W ciebie wpatrzony, wokoło cisza –
pusto
Przyroda, przyległa sukienka, Boże uchowaj
sukienka mnie pięknym przygniata
Jezioro do nas tkliwie przemawia swoim
pluskiem
rozpościera swe wody, gładząc żółty
piach
ty przychylasz się –jezioro twoim
lustrem
niebo, ten odwieczny namiot nam jest obu
rad
Przytulają się giętkie szyje łabędzie ku
sobie
natura zbyt piękna bym słowa wymawiał w
sobie
Wskazuję jak niemy ręką na rój ptactwa w
locie
Dotykam serca, wzdycham miłośnie ku
tobie
Siedzimy obok przytuleni na zwalonej
kłodzie
Wiatr cicho szeleści muskając nas oboje w
objęciu
Spoglądamy na siebie – jakże nasze oczy
młode
Jezioro, zapach tataraku, wody toń –my w
zaklęciu
Zwalona kłoda naszym klęcznikiem przed
natury
ołtarzem .
Nie wymawiamy słów, Bóg nas dobrym darzy
Autor:slonzok
Bolesław Zaja
Komentarze (3)
Fascynujący wiersz.
Bardzo interesujące przemyślenia.
cudowna chwila na łonie natury.
Miłe i spokojne chwile przedstawiasz tak wyraziście :)