Koncert
Nagle rozpoczął się koncert, kiedy siedząc
wśród obcych ludzi rozmyślała o tym co tu
robi i kto ją w ogóle zaprosił.
No tak, chciała zapomnieć.
Spotkała go pewnego wieczoru podczas
spaceru po parku. Wpadł na nią kiedy nie
patrząc przed siebie dokądś gnał. Zatrzymał
się i zapomniał o swoim celu. Uśmiechnął
się do niej i zaprosił na kawę. Później ona
w ramach rewanżu zaprosiła go do swojego
domu. Popełniła wtedy największy błąd w
swoim życiu. Siedzieli przy świecach i
lampce wina. Długo rozmawiali, aż w końcu
powiedział ?Przepraszam, to nie to? i tak
po prostu wyszedł. Więcej go już nie
spotkała.
Zaproszenie znalazła wśród sterty ulotek i
listów, które wczoraj wyjęła ze skrzynki.
Nie było na nim jej nazwiska. Prawie pusta,
posrebrzana kartka jedynie z informacją o
dacie, godzinie i miejscu ?Koncertu muzyki
romantycznej?, a mimo wszystko wiedziała,
że jest właśnie dla niej. Poza tym kochała
tą muzykę. Zatapiała się w każdym
pojedynczym dźwięku, potrafiła zwrócić
uwagę na najmniejszy szczegół,
niedociągnięcie, ale mimo wszystko czuła,
że dzięki niej jeszcze żyje. Tylko ta
muzyka potrafiła wydobyć z niej najgłębiej
schowane uczucia i budzić najbardziej
skrajne emocje. Płakała przy niej, śmiała
się, odpoczywała i relaksowała. Kiedy
chciała o czymś zapomnieć, albo wręcz
przeciwnie, chciała sobie o czymś
przypomnieć, siadała na środku pokoju i
słuchała. Całą sobą zatapiała się w
melodii. To jej pomagało.
Dzisiejsze przygotowania na koncert niczym
nie różniły się od innych. Zawsze robiła to
samo. Parzyła herbatę, stawała przed szafą,
wybierała sukienkę, buty i dodatki. Szła do
kuchni, wypijała łyk napoju i szykowała się
dalej. Brała z łazienki lusterko, siadała
na kanapie w pokoju i zaczynała się
malować. Wracała po sukienkę, ubierała się
i używała najlepszych perfum. Przy drzwiach
spojrzała jeszcze w lustro i wychodziła.
Tylko uczucia były inne. Nie czuła
podekscytowania. Przepełniały ją smutek,
gorycz i żal. Strach utkwił w jej oczach, a
serce biło szybciej niż zwykle. Ale poszła.
Nie miała wyboru. Kolejny wieczór spędzony
w pustym mieszkaniu nie był przyjemną
perspektywą spędzenia czasu.
Droga na koncert prowadziła przez park.
Odkąd Go tam spotkała, unikała tego
miejsca. Zawsze wybierała dłuższą drogę.
Ale dzisiaj wybór był prosty. Musiała tędy
iść, bo inaczej by się spóźniła. Weszła na
tą samą aleję, na której na nią wpadł.
Wspomnienia odżyły. Poczuła ukłucie w sercu
i napływające łzy, ale szła dalej. Nie
mogła się zatrzymać. Nie mogła pozwolić
sobie, by chwila słabości odebrała jej 2
godziny największej przyjemności, która
mogła ją dzisiaj spotkać. Przyśpieszyła
kroku i nagle znalazła się naprzeciw
wielkiego, oświetlonego budynku. Tłum ludzi
przepychał się w wejściu, ale ona czekała.
Coś ją zatrzymywało. Zrobiło się pusto.
Weszła ostatnia. Zawsze siadała na końcu,
gdzie nie była w stanie dostrzec wykonawcy.
Uważała, że prawdziwe dźwięki usłyszeć
można skupiając się jedynie na muzyce. Ale
dzisiaj musiała usiąść w pierwszym rzędzie.
Wiedziała, że to nie będzie najlepszy
koncert w jej życiu. Ale nie mogła już
wyjść. Światła zgasły, a na sali
rozbrzmiały brawa. Cisza. Tego się nie
spodziewała. Wszystko wokoło przestało dla
niej istniej. Zobaczyła Go. Nie siedział na
widowni. Ukłonił się publiczności i
spojrzał na nią. Pierwszy raz od tamtego
spotkania zobaczyła znowu jego oczy w
których tak bardzo się zakochała. Usiadł
przy fortepianie. Dźwięki rozlegały się z
każdej strony, a ona nie mogła się ruszyć.
Przyszły jej do głowy słowa, które kiedyś
gdzieś przeczytała:
Koncert znów się zaczął.
Siedziała sama, w oddali słyszała puste
dźwięki.
Wiedziała, że nie może wstać, póki nie
przestaną grać.
Za bardzo bolało, by wyjść tak po
prostu,
Za bardzo bolało, by zapomnieć co się
stało.
Pierwszy raz chciała, by przedstawienie
skończyło się jak najszybciej. Nie mogła
siedzieć i patrzeć na niego bez żadnych
emocji. Kochała go. Nadal kochała go
szczerą i czystą miłością, mimo tego, że
odebrał jej wszystkie nadzieje i zrujnował
jej życie.
Każde uderzenie w klawisze sprawiało, że
czuła się jak na polu bitwy, wojny własnych
uczuć i emocji. Dźwięki, jak kule, celnie
trafiały w najczulsze punkty. Łzy paliły
jej policzki, a serce z każdą nutą
rozsypywało się na miliony kawałków.
Wiedziała, że na nią patrzy. Nie musiała na
niego spoglądać, by czuć na sobie jego
wzrok. Przez kolejne minuty przeżywała
największy koszmar swojego życia.
Cisza.
Na sali znów rozbrzmiały brawa, a on
podszedł do krawędzi sceny. Wstała i
chciała jak najszybciej się stąd wydostać.
Czuła się jak w klatce, z której nie mogła
znaleźć wyjścia. Ludzie znów przepychali
się między sobą, a ona rozpaczliwie szukała
jak najkrótszej drogi do wyjścia. Ruszyła z
tłumem, gdy nagle poczuła na sobie uchwyt
silnej dłoni. Bała się odwrócić, ale nie
mogła ruszyć się z miejsca. Cofnęła się i
przed sobą ujrzała twarz, której tak bardzo
nie chciała znowu zobaczyć. Wszystko w niej
zamarło. Nie mogła oddychać, panicznie
próbowała szukać ratunku, ale słowa utkwiły
gdzieś w środku. Patrzyła na niego
smutnymi oczami. Nie spodziewała się
fajerwerków i szczęśliwych powrotów. On
zresztą nic nie mówił.
Uśmiechnął się do niej
tak nienaturalnie
jakby chciał jej coś powiedzieć
lecz
drzwi się nagle otworzyły
i odszedł.
Zostawił ją samą
ze swoim
uśmiechem.
Pisane na szkolny konkurs.
Komentarze (2)
świetny kawałek prozy, przeczytałam jednym tchem
przenikliwość duszy jest olbrzymia i zauroczenia jej
muzyką Piękny tekst Zatrzymał Pozdrawiam:)