Koniec
czuję w sobie piekło
i ognie piekielne
jak powoli spalają
wszystko
co ludzkie i realne
dają mi broń bym
strzelił sobie w głowę
a wokół
twarzy krew
stare duchy samotności
znienawidzą nas
trzykrotnie i zapieje
kogut
i wtedy wyjdą
z mroku iskry
i pazury
niestworzonych
nigdy
a potępionych
na wieki
wszędzie będzie
ogień
a grzechy staną
się iskrami
i podpalą się
głowy innowierców
z przyczyn
niebieskich
wszystko uniesie się
ponad resztę
ziemskich śmieci
i umrą znienawidzeni
po śmierci
wiatr rozdmucha
wasze serca
leżące na bruku
wśród
krwawych ulic
zewsząd przyjdą
słońca
a chmury
wybuchną
morzem jęków
skrypty zaczną
przemawiać
do ziemskich
istot
nie będących ludźmi
i otworzą się
wrota piekielne!
i znikną!
i wszyscy pomiotami
będziecie
nędznymi parobkami
na polach
nienawiści
palce uschną
a groby powstaną
przewrócą się
martwi tylko na
drugi bok
spadniecie ludzie
jak marny proch
z którego powstaliście
Komentarze (1)
Aż dreszcze mnie przeszły po plecach,gdy
czytałam...Obrazowo opisałeś ten koniec i choć nie
cierpię tego słowa,to gdzieś tam jestem
gotowa...(chyba)...