Kopciuszek z poranionym sercem...
Kiedyś w naszym miasteczku
odbył się wielki bal.
Było na nim wiele znanych
i młodych par.
Przyszła też ta dziewczyna.
Taka samotna, jak zawsze.
Przyszedł też ten chłopak i pomyślał:
"To na nią sobię dziś popatrzę".
Usiadł tam gdzie zawsze.
W kąciku by nikt go nie widział.
Był najprzystojniejszy
i codziennie na tej dyskotece bywał.
Patrzał jak ona sama,
tańczy na parkiece.
Często tak robił.
Kradł serce każdej kobiecie.
Ale teraz było inaczej.
On naprawdę coś do niej poczuł.
Ale ona kiedyś przeżyła coś,
przez co każdy człowiek na dół by się
stoczył.
Zgwałcił ją jej chłopak.
To ją bardzo bolało.
Żadnego z jej przyjaciół
To nigdy nie spotkało.
Widziała jak ten się patrzył.
Dlatego się go bała.
Pomyślała sobie:
"Jest taki jak tamten.Taka zakuta pa**".
Myślała, że chce ją zranić,
dlatego o 12 się zmyła.
Zgubiła za sobą swe serce
i już nigdy tam się nie pojawiła.
On znalazł jej zgube.
To poranione serce.
I gdy ona gdzieś baluje,
On siedzi w domu w wielkiej rozterce.
Spotkali sie kiedyś przypadkiem
na tej ruchliwej ulicy.
Ona go nie pamiętała.
Więc weszła do jego Audi'cy.
I są ze sobą rok.
I bardzo się kochają.
A ona dalej nie wie,
że w jego szafkach się jej łzy chowają.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.