Koronka szronu.
Romanowi...
Po rozstaniu z nim, poprzysięgła sobie, że
nigdy nie będzie już płakać z jego powodu.
Życie nauczyło ją, że spoglądanie
z nadzieją na zablokowane ścieżki przynosi
tylko rozczarowanie i ból.
Lecz bywają w miłości dni podstępne, gdy
rozkosz miesza się z bólem.
I w taki właśnie dzień bladym świtem, gdy
drzewa pokryte były warstwą chłodnego,
białego szronu stanął w jej drzwiach.
Siłą się hamując, by nie zarzucić mu ramion
na szyję, przytuliła się do niego
całym ciałem. Jego widok wywołał w niej
młodzieńczy dreszcz radości. Później, gdy
leżeli cicho obok siebie przy bladym
świetle nocnej lampki, rzucającej złocisto
białe refleksy na ściany w kolorze bladego
szmaragdu, poczuła, jak w jej brzuchu
kiełkuje ziarenko pożądania. Tak dawno nie
dotykał jej żaden mężczyzna. Poddając się
impulsowi, przeczesała palcami gęstwinę
ciemnych, miękkich włosów. Objął ją, a
wtedy wcisnęła twarz w jego pierś, tak
jakby próbowała w jego wniknąć, poszukać
tam, w środku, miejsca, gdzie może nadal ją
kocha i pożąda. Wpatrywała się w niego,
zarumieniona, rozgorączkowana słodką i
gwałtowną reakcją w swym ciele, pragnąc go
tak bardzo. Jego dłonie wciąż gładziły ją
miarowo, kiedy chciała więcej, odsuwał
twarz. Ta gra rozpaliła ją do białości, ale
grała w nią z radością, łudząc się na
więcej. Podniecał ją w niewiarygodny
sposób, wzniecał namiętność. Czuła, że
zbliża się do kresu wytrzymałości, gdy
otwierając oczy napotkała jego wzrok. Wokół
jego serca uformowała się koronka szronu,
broniąc dostępu do uczucia. Zbierało jej
się na płacz, ale on tego nie zauważył,
albo udawał, że nie widzi wpatrując się w
sufit. A przecież doskonale pamiętała
czasy, gdy nie zdołałby opanować
pożądania. Kochaliby się wtedy, bez względu
na czas i miejsce
z dreszczem emocji i podniecenia. Wtedy
jego miłość była swoistym darem od losu,
czymś, jak chłodny powiew wiatru w upalny
dzień. A teraz leżeli obok siebie jak dwoje
kochanków, których morze wyrzuciło na brzeg
wieczności.
Tessa50
Tessa50
Komentarze (21)
Pięknie opisane.
Pozdrawiam.
..."Wtedy jego miłość była swoistym darem od losu,
czymś, jak chłodny powiew wiatru w upalny
dzień."...cyt. aut. a ja czytam i myślę sobie szkoda,
że nie prztrwała i nie jest ciepłym promykiem w taki
zimowy jak dziś dzień - jak zawsze piękna proza -
cieplutko pozdrawiam:)
"Romanowi..."
Romanse pisze kobita,
a Roman se czyta.
Tesso, mam nadzieje, ze sie nie obrazisz. Tak mi sie
skojarzylo :)
Pozdrawiam Ci serdecznie.
Jak zwykle pięknie w słowach przekazane uczucia!
Pozdrawiam!
Minawia ma rację. Pozdrawiam.
Morze zawsze coś wyrzuca - kochanków też potrafii...