Kotka
( napisane na podstawie dzisiejszego snu)
Wszyscy mówili o niej po prostu: Kotka.
Spotkałam ją po raz pierwszy, gdy szłam do
szkoły. Widok był niecodzienny. Za
niewysokim ogrodzeniem z drucianej siatki
zobaczyłam małą psią budę. Obok leżał na
grzbiecie czarno-biały kot. Tylną łapkę
miał zniekształconą, jakby była
pogruchotana, ale ran nie było widać.
Chciałam podejść, żeby sprawdzić, czy
zwierzątko nie potrzebuje pomocy, ale
zostałam zatrzymana przez przechodzącąego
obok chłopca z tornistrem na plecach, na
oko siedmiolatka:
- Niech pani nie podchodzi, to nasza
szkolna kotka, ona tak leży codziennie. Nie
daje się dotknąć, drapie i gryzie, ale nic
jej nie jest. Wychowawczyni powiedziała, że
nie trzeba się do niej zbliżać - wyjaśnił
chłopczyk jednym tchem i pobiegł do szkoły,
gdyż właśnie rozległ sie dzwonek.
Spojrzałam na leżące spokojnie zwierzątko.
Przecież koty nie lubią głośnych dzwięków -
zdumiałam się. Szłam właśnie na rozmowę w
sprawie pracy i postanowiłam przy okazji
zagadnąć o kotkę.
Po oficjalnej rozmowie zostałam
wychowawczynią pierwszej „c“, ponieważ
poprzednia nauczycielka poszła na urlop
wychowawczy. Gdy żegnałam się z dyrektorem
uściskiem ręki, przypomniałam sobie, że
chciałam zapytać o zwierzątko.
- Kotka jest tu od roku. Tylko kiedy pada
deszcz albo pojawia się jakiś pies, chowa
się w budzie. Pani woźna karmi ją
codziennie i dba o nią - wyjaśnił z
uśmiechem mężczyzna. - Dzieci zostawiają ją
w spokoju. Wiedzą o Kotce. Wszyscy
okoliczni mieszkańcy też i tak ją
nazywają.
- A czy wiadomo, co się przydarzyło
Kotce?
- Babcia jednego z uczniów widziała przez
okno, jak samochód przejechał czarnego
kotka. Nic nie mogła zrobić. Leżał potem
przez kika dni na skraju jezdni, a obok
przesiadywał drugi kot, czarno-biały. Nie
pozwalał nikomu podejść. Potem podobno i
jego potrącił samochód i zniknął na jakiś
czas.
- Ale się pojawił znowu? - zapytałam
niemal szeptem.
- Tego czarnego kota pochowaliśmy w tym
miejscu, gdzie teraz stoi buda. Nie mam
pojęcia skąd Kotka o tym wiedziała, ale od
tej pory nie opuszcza tego miejsca.
Słuchałam niesamowitej historii z
wypiekami na twarzy.
- I od tamtej pory chroni się w psiej
budzie - dokończyłam. Mieszkam tu od
niedawna i nie słyszałam o Kotce. Czy jest
już zdrowa?
- Ktoś chciał przygarnać zwierzaka, ale
uciekł. Potem już nie dał się złapać.
Dlatego ta łapa krzywo się zrosła -
kontynuował dyrektor. Oprócz tego nic Kotce
nie jest. Zaprzyjaźniony weterynarz od
czasu do czasu ją odwiedza.
- A ta pozycja na grzbiecie? Dlaczego tak
leży?
- Pytałem, ale też nie wiedział. Może jej
tak po prostu jest wygodniej. A może lubi
wygrzewać łapkę na słońcu - uśmiechnął się
dyrektor.
Po kilku dniach stałam przed swoimi
pierwszoklasistami.
- Kto mi opowie o waszej Kotce? -
zapytałam, gdy już się sobie
przedstawiliśmy. I zobaczyłam, że wszystkie
dzieci podniosły rękę.
- One na pewno nie będą krzywdzić zwierząt
- pomyślałam i zrobiło mi się ciepło na
sercu.
Komentarze (28)
Witam.
Pozdrawiam /+/.
Opowiadanie czytałam jeszcze przed zalogowaniem, jest
pięknie napisane i poruszające, jak widać nie tylko
psy tęsknią, miałam koty i wiem, że one też są bardzo
uczuciowe.
Przeczytałam z dużą przyjemnością i wzruszeniem,
pozdrawiam Cię serdecznie.
Opowiadanie porusza. Masz talent. Pozdrawiam ciepło :)
wzruszająca opowieść.
Niezwykła i wzruszająca opowieść...
Pozdrawiam serdecznie
Piękna, chwytające za serce opowieść.
Patrzę na mojego kotka ze świadomością, że nie
wszystkie mają tak dobrze.
Pozdrawiam
Marek
"Koty to przybysze z innej planety"
W tym kontekście Twój sen (tak ciepło spisany) nie
jest niezwykłym... :)
Niezwykłe wzruszające pełne empatii
opowiadanie...Pozdrawiam ciepło szadunko :)
Czytałam ze wzruszeniem. Zwierzęta to najlepsi
przyjaciele. Trzeba uczyć dzieci szacunku i troski o
nie. Pozdrawiam serdecznie z podobanie, beztroskiego
dnia:)
Opowieść porusza serce, bardzo dobra puenta,
pozdrawiam ciepło i ślę serdeczności.
Poruszająca historia.
Miłego dnia
z tego snu ciepło bije.
Poruszająca historia.
Problemy bezpańskich, a raczej jak się dziś zwykło
mówić wolnożyjących kotów znam od podszewki.
Opiekuję się sześcioma takimi futrzakami.
Nieraz zdarzały się przykre sytuacje. Woziliśmy koty
do weterynarza i korzystaliśmy z pomocy Animal
Patrolu.
Ostatnio ktoś umazał kotka olejem samochodowym, tak
dla żartu.
Pozdrawiam Cię serdecznie Szadunko:)