Las Wisielców
Droga wiedzie do lasu
Szpaler drzew jak korytarz
Człowiek z piętnem impasu
O nic więcej nie spytasz
To nie było szaleństwo
Czy odwaga zbyt śmiała
Miała w sobie maleństwo
Razem z nim się wieszała
Powód banalny zdrada
Lecz okrutnie nieznośny
Znalazł ją syn sąsiada
Wokół szumiały sosny
Chłopak jeszcze był młody
Z życiem stawał w konkury
Uśmiech zawsze grobowy
Głowa nigdy do góry
Wszedł samotnie do lasu
W matnię złego potrzasku
"Ciota" "Smakosz kutasów"
"Pedał" wisi na pasku
Był już starszy więc przeżył
Życia blaski i smugi
Kto policzy lub zmierzy
Chude lata czy długi
Popadł w straszną kabałę
Gdy mu karta nie poszła
W lesie z wielkim zapałem
Sznur pochwycił jak wiosła
Nim odpłynie gdzie wieczność
Inny już jest znak czasu
Spytam ciebie przez grzeczność
Po co idziesz do lasu?
Gregorek, 5.4.23
Komentarze (3)
Przypomniały mi się
"Kapliczki cukrowe"
Marcina Różyckiego...
wielki ukłon za utwór
Bardzo dobry wiersz.
Trzy historie życia zakończone sznurem.. smutno
poleciałeś przed świętami,ale bywa i tak...z
pozdrowieniami świątecznymi.