LATARNIA KSIĘŻYCA
Kiedyś świt witał pocałunkiem
Kochałem się zatracać w gracji tej
Nosił czas na skrzydłach mnie
Błagałem nie, by dalej baśni przyglądać się
snu
Zatęskniony umierałem, we wspomnieniach
zatopiony
Prosiłem załzawiony, w złamanym tonie
goryczy serca
Tak to wszystko w karuzeli objęciach,
uciekało pozornie
Czasu droga mozolna, sztormem okaleczona
biła
Cisza najgorsza żagle napięła ślepo
Godzina wybiła,
To co kiedyś grał akordeon, przy świetle
latarni księżyca
Komentarze (2)
Witaj Mariusz;) rozchorowałam się, dopadło mnie
przeziębienie, ale pomału wracam do rzeczywistości;)
Miłość jest piękna tylko trzeba poznać odpowiednią
osobę która odwzajemni to nasze uczucie...
Pozdrawiam serdecznie:)
Dlaczego nie można normalnie pisać, tylko same
inwersje? To nie służy żadnemu wierszowi.Czasami nawet
przechodzi w bełkot, jak ta fraza:
"by dalej baśni przyglądać się snu"